Piotr Lisek: -Nie mogę rozluźnić pośladków

i

Autor: PAWEŁ SKRABA/SUPER EXPRESS Piotr Lisek: -Nie mogę rozluźnić pośladków

Piotr Lisek już rzeźbi formę w Spale. Na pierwszym treningu całą halę miał dla siebie

2020-05-10 12:28

Piotr Lisek (27 l.) nie leniuchował w okresie, gdy zamknięte były ośrodki treningowe. Na sto procent trenuje jednak dopiero od minionego weekendu, w ośrodku COS w Spale.

Rekordzista Polski w skoku o tyczce nie przestał ćwiczyć po skróconym sezonie halowym. Zbudował nawet skocznię w plenerze w rodzinnych Dusznikach w Wielkopolsce. Dzięki temu organizm zachował sprawność, a sylwetka zachowała wygląd „fit”. Teraz zacznie się „rzeźbienie”: formy, prędkości i budowy mięśni.

- Ze Spałą znamy się od lat, to jakby drugi mój dom - mówi lekkoatleta „Super Expressowi”. - Mam tutaj wszystko, co potrzebne, a w domu był jakby trening zastępczy. Prawdziwy komfort trenowania. Przyjechałem na dwa tygodnie, a po powrocie podzielę się dobrymi wrażeniami z innymi i na kolejne zgrupowanie przyjedzie pewnie więcej lekkoatletów.

W pierwszej grupie, liczącej ok. 70 sportowców i trenerów przyjętych w udostępnionym na nowo ośrodku znaleźli się m.in. pływacy, szermierze, pięcioboiści i czwórka lekkoatletów.

- Na dzień dobry były badania na koronawirusa. Przez dobę, do chwili ujemnego wyniku przebywaliśmy samotnie w pokojach nie kontaktując się z nikim. Nawet posiłki dostarczano nam pod drzwi - opowiada Lisek. - Dopiero od kolacji drugiego dnia można było wejść do stołówki, ale tylko w pięcioosobowych grupach i zachowując dwumetrowy dystans. Personel ośrodka nosi maseczki, przyłbice i rękawiczki ochronne. Maseczki i rękawiczki są też w każdym pokoju hotelowym. Są niedogodności, ale w końcu jesteśmy tutaj w pracy. Ja się do nich dostosowuję, bo moim celem są igrzyska w Tokio. A widzę, że wszystkie decyzje kierownictwa są przemyślane i że dba się tutaj o bezpieczeństwo.

Brązowy medalista MŚ w Katarze wykonał pierwszy trening w wielkiej hali.

- Na trening szedłem przez korytarze w maseczce, ale ludzi jest tutaj tak mało, rzadko się kogoś spotyka, w dodatku wszyscy są przebadani, że nawet nie wiem, którędy wirus mógłby się dostać do organizmu - wyjawia szczecinianin. - I porzuciłem obawy o żonę i córeczkę, a miałem takie jadąc tutaj. Chodziło o to, czy stąd nie wywiozę wirusa. W hali, gdzie zwykle bywa jednocześnie nawet sto osób, byliśmy tylko dwaj, z trenerem Marcinem Szczepańskim. Los sprawił, że miałem dodatkowy atut w postaci całej hali dla siebie.

Trening się udał. Lisek skakał nie niżej niż Duplantis, Kendricks i Lavillenie, którzy kilka dni wcześniej oddali prawie sto skoków na wysokość 5,00 m w korespondecyjnym konkursie „ogrodowym”.

- Skoczyłem 5 metrów, a może i więcej… Ale wysokość zachowam dla siebie - śmieje się najlepszy polski tyczkarz.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze

Materiał sponsorowany