Po pierwszy "face to face" widać, że Lisek ma wielką przewagę fizyczną nad rywalem. Daro Lew? Zadymiarz, awanturnik, fan Nottingham Forrest - zbyt wiele o nim nie wiem, Lisek chyba też nie wiedział. Nie wie też, czy potrafi zadawać ból. Ale zapisał się na to kontraktem z federacją FAME. Trzykrotny medalista mistrzostw świata w skoku o tyczce wskoczy do Oktagonu. Chce zlać Daro Lwa (a może nie tylko jego?) i udać się na wakacje...
– Wszyscy mówią, że w FAME MMA się sprawdzisz i w tym środowisku się nie zgubisz...
– Jest bardzo duże grono osób, które wyraża swoją opinię i jednak nie wszyscy są tacy przychylni. Zwłaszcza ci, którzy są ze mną z racji sportu. Często nie rozumieją mojej natury. Tego, że potrzebuję takich wyzwań.
– Jak na Ciebie patrzę, to mam wrażenie, że ten Daro Lew przed podjęciem rękawicy nigdy Cię nie widział na oczy i nie wie na co się pisze.
– Spokojnie... Nie lekceważę przeciwnika. Zrobiłem to już w młodzieńczych latach i nigdy na tym nie wychodziłem dobrze. Tym razem tego nie zrobię i liczę na dobrą walkę z Daro. Nie wiem, czy mnie widział, jak nie widział, to się przekona (śmiech).
– Zdążył już przegrać z Marcinem Najmanem i Piotrem Świerczewskim...
– Wszystkim jest łatwo rzucić osądem, ale dopiero jak się wejdzie w ten świat i namacalnie przekona o wielu rzeczach... Też myślałem kiedyś, siedząc przed TV, że tego bym zlał, tam szybciej pobiegł, tu lepiej skoczył. A potem to robisz i zaczynają się problemy. Analizowałem Dara i się szykuję na dobrą walkę. Daro w strachu!
– Mówisz, że masz 18 lat + VAT. To oznacza w sumie 31. Ludzie w naszym wieku zaczynają się dzielić na boomerów i na tych co jeszcze rozumieją cały ten świat freaków. Jak jest z Tobą?
– Byłem po środku. Wiedziałem, co się dzieje, interesowałem się trochę. Ale mocno tym nie żyłem. Sport przeważał w moich wyszukiwarkach.
– Ciebie można opisać jako sportowca z dużym luzem, ale oni chyba tam przesadzają?
– Są różni ludzie. Uważam, że niektóre słowa i wulgaryzmy są niepotrzebne. To niepotrzebne przecinki. Rozumiem całą konwencje, wymiar rozrywki. Niektórym to odpowiada, niektórym nie. Ja na pewno będę sobą.
– Czy jest w takim razie w Tobie coś z "zadymiarza"?
– W ogóle! Może trochę, ale w swoim stylu bycia. Mówię to co myślę i tyle.
ZOBACZ: Dawid Drachal będzie jak... Co za porównanie, były trener o młodzieżowcu Rakowa
– Nie wiem, czy widziałeś, jak Daro Lew dmuchnął jakimś pieprzem w oczy Piotrowi Świerczewskiemu. Ten był mocno zdziwiony...
– Mam dużo myśli i akcji w głowie na te spotkania. Niektóre już spaliły się na panewce, ale wiadomo, że wyobraźnia często nie idzie w parze z realiami. Daro na pewno jest prawdziwym freakiem w tych freakach.
– Środowisko lekkoatletyczne też podzieliłeś. Masz ponoć zgodę na jedną walkę.
– Nie dziwię się, że Polski Związek Lekkoatletyczny martwi się o Piotra Liska. Chcą jak najlepiej. Mają świadomość, że to jednak mój wolny czas. Nie szykuję się teraz do żadnej imprezy. Rozumiem wszystkie obawy o zdrowie, ale zrozumcie moją naturę - potrzebuję takich wyzwań. Fizyczność jest potrzebna, ale głowa też musi działać na wysokich obrotach. Takich surferskich. Środowisko sportowe różnie do tego podchodzi. Niektórzy mówią, że takie rzeczy dopiero po karierze, inni, że fajnie. Społeczeństwo jest podzielone, tak jak ludzie naszego pokolenia.
– Ponoć trochę followersów przybyło, ale również trochę ubyło. Jaki jest więc bilans?
– Więcej przybyło, ale też rozumiem, których to nie będzie interesowało. Nie mam nikomu za złe. Fajnie, jak jest konstruktywna krytyka, a nie hejt.
– Nie masz takich obaw, że coś Ci się stanie i wyjazdu na IO do Paryża nie będzie?
– Nie widzicie moich treningów, które robię pod skok o tyczce. Wtedy takie samo pytanie możesz mi zadać. Profesjonalny sport taki jest. Sport to zdrowie, ale jak bawimy się amatorsko. Tutaj jest dużo wyrzeczeń i balansowania na krawędzi zdrowia fizycznego i psychicznego też.
– I co może dać większą adrenalinę: skok na 6.02 czy wejście do oktagonu?
– Poziom emocji będzie taki sam. Nie czynność świadczy o poziomie "chemii" w twoim organizmie... Tu i tu będzie zastrzyk adrenaliny i o to mi chodzi.
– Dla pieniędzy się nie bijesz, ale jaki jest procentowy podział między chęcią zarobienia, a dobrą zabawą?
– Myślę, że wyzwanie i dobra zabawa to 70 proc., 30 proc. to kasa. Pieniądze są bardzo fajne, są jakąś motywacją, nie ukrywam. Zainwestowałem przez tyle lat kariery pieniądze i staram się na tyle dużo zarabiać, by czuć satysfakcję z życia. Nie jestem na tyle majętny, by nie robić nic, ale mam piękną żonę, córkę, domek w lesie. Cisza i spokój. Mogę z tego korzystać.
– I stamtąd uciekasz, by się rozerwać?
– Raczej właśnie uciekam do tego domu, by odpocząć. W życiu mam dużo biegu i pracy, mam miejsce, by odetchnąć.
– Żona kręciła nosem na debiut w MMA?
– W ogóle! Boi się tylko o zdrowie, ale wie, że ciężko mnie zatrzymać. Jak już sobie wklepie do łepetynki jakąś misję, to cel jest taki, by zrobić to dobrze.
– Zaczepki w interencie już są. Niejaki Natan Marcoń...
– Śmieje się z tego, bo nigdy nie uczestniczyłem w takich "aferkach". I taka zaczepka na socialach to coś nowego. Chyba ja zacząłem, bo w studiu przed FAME 19 spytałem, dlaczego Natan Marcoń jest nazywany "Bogiem Estetyki", bo naprawdę tego nie wiedziałem. Nie wyśmiewałem się.
– Spoko, ja też nie wiem.
– Zastanawiałem się, czy sam sobie to wymyślił, czy ludzie go tak okrzyknęli. Powiedziałem, że gdybym nie robił nic rok, to miałbym lepszą sylwetkę. To się zdenerwował. Sorry, Natan (śmiech). Jestem tu, by dobrze się bawić, ale jeśli będzie chciał ze mną walczyć po mojej walce z Daro Lwem, to jestem dostępny. Potem już swoją złość będzie musiał przeczekać, bo mam igrzyska.
– Do jakiej piosenki wyjdziesz do oktagonu?
– Niespodzianka! Już jest wybrana. Polska muzyka, zobaczymy czy zaskoczę. Długo szukałem i się zastanawiałem nad tym.
– Przygotowywałeś się już psychicznie na te wszystkie szalone konferencje?
– Będę starał się nie wchodzić w utarczki słowne, które są tylko po to, by obrażać. Jeśli będzie fajne zaczepienie, to ja mam swój język, umiem odpowiedzieć. Sam jestem ciekaw.
– Długo w ogóle Cię namawiano?
– W sumie to ja zaczepiłem FAME, że w sumie bym spróbował. Od słowa do słowa, od miesiąca do miesiąca, od telefonu do telefonu - jakoś wyszło.
– Podpisałeś umowę na dłużej?
– Tak. Zobaczymy, czy FAME będzie zadowolony. Oni mają świadomość, że jestem sportowcem. Dziękuję włodarzom, że to pamiętają i o to dbają. To będzie łatwa współpraca, bo ja jeszcze parę lat chcę poskakać i pocieszyć nasze serduszka na arenach międzynarodowych. Im chyba też zależy, by mieć kogoś takiego jak ja w swoich szeregach.
– Maciej Jewtuszko daje wycisk? Nie śledzę tak MMA jak eksperci, ale nazwisko dobrze znane.
– Zamiata mną, a potem jeszcze każe mi zamiatać salę (śmiech). Cieszę się, że do niego trafiłem, do całego Berserkers Team. Wiem, że oni zajmują się tym zawodowo i nie wszystkie przygotowania freaków są im po drodze. Dla nich MMA to prawdziwy sport. Wiedzą, że moja etyka pracy jest trochę inna od osób, które zasłynęły w internecie, a potem mają miesiąc, by się czegoś nauczyć. Profesjonalnie i z głową mnie przygotowują. Polecam Berserkers Team w Szczecinie. Dla mnie to szok. Kiedyś oglądałem walkę i myślałem: nie, no tego z palcem w nosie bym zmiótł, a potem wychodzisz na matę i umiejętności młodzika przeważają, choć jestem bardzo silnym gościem. Dla mnie to było nie do pomyślenia, że można kimś tak rzucić, lub trafić go między rękawice.
– Nad czym pracujesz?
– Muszę skoordynować ruchy, bo one są zupełnie inne. Inteligencja fightera jest zerowa. Jak mam rozpisane ćwiczenia to po prostu je robię, ale tutaj płynne przejście z czynności do czynności mi jeszcze trochę zajmuje czasu. Nie ma tu stagnacji.
– Artur Szpilka powiedział chyba kiedyś, że bilans pojedynków ulicznych to 100 wygranych i dwie przegrane, ale wziął rewanż. Jak jest u Ciebie?
– Mało się biłem, nie jestem osobą agresywną. Wolę werbalnie coś wyjaśnić niż na pięści. Kiedyś, jeśli dochodziło do takich spięć, to 2-3 razy przegrałem i to było zawsze tak, że ci przeciwnicy byli dużo więksi, albo było ich więcej. Czasem trzeba było uciekać. Nigdy nie wdawałem się w "grubsze akcje", zawsze byłem śmieszkiem i łagodziłem te spory. Może niepotrzebnie i może tymi zębami właśnie denerwowałem?