„Super Express”: - Czy noga już kręci się w kole, jak należy?
- Powiedzmy, że od tego tygodnia zacząłem prawdziwie trenować. Albo, że staram się trenować. No i nadal mam rehabilitację po zabiegu. Bardziej jestem rekonwalescentem niż sportowcem (śmiech). Miałem ponad półtora miesiąca przerwy w rzucaniu dyskiem, więc nie lata on teraz daleko. Trzeba jeszcze wzmocnić wszystkie partie mięśni i popracować nad techniką.
- Przedłużył pan karierę pomimo nieudanego sezonu 2019. Miał być rok, a wyszły dwa lata. Nie było pokusy, by porzucić sport już teraz?
- Takich myśli nie miałem. Tylko, kiedy kolano mocno bolało po operacji, przychodziła myśl, czy warto było się operować już teraz. Ale nie żałuję, że zostałem w sporcie. To całe moje życie, coś, co kocham. I nie żałuję, a nawet jestem zadowolony, że igrzyska zostały przesunięte.
- Pańska narzeczona zorganizowała po mistrzostwach internetową akcję, by nie odszedł pan ze stadionu...
- I bardzo się do tego przyczyniła. A teraz Kasia deklaruje, że chce pojechać na wakacje do Tokio (śmiech). Nasz synek Henio tez się tam szykuje, tylko pyta, czy naprawdę trzeba tam długo lecieć.
- Nie musiał pan zmieniać planów prywatnych?
- Nie. We wrześniu będzie ślub. A wcześniej planujemy przeprowadzkę do nowego domu. Oby ekipa remontowa zdążyła z pracami do końca sierpnia, bo Heniek ma pójść do szkoły w nowym miejscu.

i