To był lekkoatletyczny minimityng, ale ustawiony tak, by wywołał pioruny, pomimo braku publiczności na trybunach, ze względów sanitarnych. Atak na rekordy świata na długich dystansach udał się w 100 procentach.
Joshua Cheptegei, ubiegłoroczny mistrz świata, przyleciał do Walencji po ponad sześciotygodniowym treningu w kapchorwa w Ugandzie mówiąc po przybyciu, że był to prawdopodobnie najlepszy okres jego przygotowań do startu.
Miał rację. Od początku w znakomitym tempie prowadzony był przez "zająców", a od połowy dystansu wyszedł na prowadzenie i nadal pokonywał okrążenia w średnim tempie 63 sekundy. Uzyskał wynik 26.11,00 min., lepszy o 6,53 s od dotychczasowego rekordu świata należącego do Etiopczyka Kenenisy Bekele (z roku 2005).
To już trzeci rekord świata ustanowiony przez Cheptegeia w tym roku. Dwa poprzednie pobił w Monako: w lutym na dystansie 5 km po szosie (12.51 min.), a w sierpniu odebrał rekord na 5.000 m po bieżni (12.35,36 min.) także Kenenisie Bekele.
- Cieszę się, że spełniłem swoje marzenie. Miłośnicy sportu na całym świecie też mają teraz coś do zapamiętania. Mam nadzieję, że w obecnej trudnej sytuacji takie sprawy mogą dawać nam radość i nadzieję na jutro - powiedział czyniąc aluzję do pandemii koronawirusa.
Rekordzista świata pozostanie przez najbliższe dni w Hiszpanii, by przygotować się do mistrzostw świata w półmaratonie, które odbędą się w Gdyni w następną sobotę (17 października).
Również Letesenbet Gidey miała bardzo solidna pomoc ze strony koleżanek w ataku na rekord świata. Podyktowały tempo biegu na wynik lepszy od rekordzistki, Etiopki Tirunesh Dibaby (14.11,15 min. w roku 2008) do 3000 mterów. Ostatnie pięć „kółek” Gidey pokonała już sama, a metę minęła w czasie 14.06,62 min. przebijając wynik rodaczki o 4,53 s.
To drugi jej rekord świata w karierze. Rok temu ustanowiła go na dystansie 15 km po szsie (44.20 min.).
- Marzyłam o tym od sześciu lat - powiedziała na mecie.
A cudowna noc w Walencji pokazała jej i Joshui Cheptegeiowi, że marzenia mogą się spełniać.