Keirin to konkurencja, w której kolarze przez kilka okrążeń jadą za motorowerem. Ten pomaga im się rozpędzić do odpowiedniej prędkości. Na dwa okrążenia przed metą motor zjeżdża i wtedy zawodnicy mogą się ścigać na pełni swoich możliwości. Kluczowy jest tutaj jeden przepis. Mówi on o tym, że żaden kolarz nie może wyprzedzić motoroweru zanim ten nie zjedzie na bok.
W finałowym wyścigu sędziowie zachowali się skandalicznie! Tak, jakby zupełnie zapomnieli o regulaminie. Robili, co im się podobało. Za pierwszym podejściem motorower wyprzedzili Brytyjczyk Jason Kenny oraz Malezyjczyk Azizulhasni Awang. Wyścig przerwano, sędziowie chwilę pomyśleli i... nakazali powtórkę, z udziałem wszystkich kolarzy. Podczas drugiej próby przepis złamał Niemiec Joachim Eilers. Zawody ponownie przerwano i po chwili wznowiono. Zgodnie z przepisem 3.2.140 Regulaminu UCI cała trójka powinna zostać zdyskwalifikowana. Wtedy na placu boju pozostałoby trzech zawodników, w tym Zieliński. Polak miałby medal w kieszeni. Przy trzecim podejściu, które wreszcie rozegrało się prawidłowo, nie wywalczył krążka. Za wcześnie przyspieszył i na metę dojechał jako ostatni.
- Zawodnicy złamali przepis. Zapytałem sędziego głównego, na jakiej podstawie uznał, że nic się nie stało. A on nic nie odpowiedział. Dodałem więc, że najwyraźniej na torze obowiązują dwa regulaminy: jeden dla Brytyjczyków, drugi dla pozostałych kolarzy. Za nim stało dwóch innych sędziów. Tylko się uśmiechnęli - mówił w rozmowie z portalem "WP SportoweFakty" prezes Polskiego Związku Kolarskiego, Wacław Skarul.