Marek Koźmiński

i

Autor: Cyfra Sport Marek Koźmiński poznał smak mundialu jako piłkarz. W Rosji obecny jest jako działacz PZPN

Marek Koźmiński o meczu z Senegalem i bezpieczeństwie: Wariatowi może wpaść coś do głowy

2018-06-18 7:43

Szesnaście lat temu grał na nieudanych dla reprezentacji Polski mistrzostwach świata w Korei i Japonii. Dziś Marek Koźmiński (47 l.) wraca na mundial już jako wiceprezes PZPN. Twierdzi, że dzisiejsza kadra ma dużo więcej argumentów, od ekipy z Korei i ma szanse na dłuższe pozostanie na turnieju. - Każdy mecz powyżej czterech będzie dla nas sukcesem – mówi.

„Super Express”: - Jak pan ocenia drużynę Senegalu?
Marek Koźmiński: - To trudny przeciwnik, bo to całkowicie inny futbol. Futbol, z którym na co dzień się nie spotykamy. Mają kilku wybitnych piłkarzy. Pierwsze spotkanie zawsze jest kluczowe. Rywale będą do niego podchodzili w sposób mega skoncentrowany. Ktoś może powiedzieć: „futbol afrykański to można podejść do nich z przymrużeniem oka”. Absolutnie tak nie jest.

- Widać, że piłkarze stresują się przed meczem?
- Godziny poprzedzające spotkanie są coraz bardziej nerwowe. Wszyscy wyczekują tego startu. Nikt nie lubi tego wyczekiwania. Każdy chciałby wyjść na boisko i już grać. Patrzymy, że inne grupy już zaczęły i inni mają to już za sobą. To są nerwowe momenty, gdzie każdy czeka i się denerwuje.

- Sobotni wypad do delfinarium był po to, by nerwy ustały?
- Tak. Czasami dużo dobrego zrobi dzień luzu. Taki jaki piłkarze mieli w sobotę, kiedy pojechali sobie do delfinarium. To fajny przerywnik. Nie można tylko bez przerwy siedzieć i się buzować, bo na końcu głowa pęknie.

- Jak wam się mieszka w Rosji? Czujecie oddech służb?
- Czujemy się spokojni i bezpieczni. Na każdym kroku są kontrole, chodzimy z identyfikatorami. Mundial jest ogromną imprezą, a w każdej chwili jakiemuś wariatowi może wpaść coś do głowy.

- Mundial jest ogromną imprezą, a w każdej chwili jakiemuś wariatowi może wpaść coś do głowy - powiedział nam Marek Koźmiński, wiceprezes PZPN.

- 16 lat temu grał pan na mundialu w Korei. Wracają wspomnienia?
- Oczywiście. Człowiek sobie przypomina, jak to wtedy było przygotowywane. Są duże różnice. Wtedy mieszkaliśmy w ośrodku całkowicie odizolowanym od świata. Z jednej strony to było dobre, ale z drugiej jak ktoś mieszka długo zamknięty w koszarach to uderza to do głowy.

- Trener Jerzy Engel przed waszym wyjazdem na mundial mówił, że ruszacie po złoto. Wierzyliście w to?
- Może nie w to, że będziemy mistrzami świata, bo to by było absurdalne, ale wierzyliśmy, że jesteśmy mocniejsi, niż naprawdę byliśmy. Co innego zdawać sobie sprawę z własnych słabości, a co innego powiedzieć, że jestem najsilniejszy, najlepszy na świecie. A teraz? Liczmy siły na zamiary. Kubeł zimnej wody na głowę i obyśmy jak najdłużej tu byli.

- Czego wy wtedy nie mieliście, co oni mają dzisiaj?
- Doświadczenia. Organizacyjnego, drużynowego, trenerskiego, a także poszczególnych piłkarzy. Większość z nich ma za sobą występy w wielkich turniejach. Nam wtedy zabrakło taktyki, odpowiedniego podejścia do przeciwnika, stylu gry. Jak się cofniemy do eliminacji, to tamta drużyna fajnie grała w defensywie i z kontry. A pojechaliśmy na mundial, zaczęliśmy wszystkich atakować i z Portugalią dostaliśmy cztery bramki.

- Kadrowicze są gotowi na odniesienie sukcesu?
- Oczywiście. Tylko pytanie, co będzie sukcesem.

- Co nim będzie dla pana?
- Musimy podejść do tego zdroworozsądkowo. Każdy mecz powyżej czterech będzie dla nas sukcesem. Pytanie na kogo trafimy. Bo jak się patrzy na drabinkę, to czasami głowa boli.

Wyniki na żywo - sprawdź na kogo warto postawić
Tabele i statystyki z 16 dyscyplin

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze