Defensor reprezentacji kontuzji doznał podczas gry w siatkonogę. Po zrobieniu przewrotki upadł tak nieszczęśliwie, że nie wytrzymał jego bark. Zawodnik wraz ze sztabem medycznym od razu udał się do szpitala w Przemyślu, gdzie przeszedł pierwsze badania. Te nie były optymistyczne. Mówiło się nawet o sześciu tygodniach przerwy.
Ale kolejne dni pokazały, że niekoniecznie musi być aż tak źle. Zawodnik bardzo szybko odzyskał sprawność w lewej ręce, co zaskakiwało wielu. Nadzieje na jego występ na mundialu stale rosły. Punkt kulminacyjny dobrych nowin miał miejsce w poniedziałek popołudniu. Glik przebywał we Francji, gdzie przeszedł badania pod okiem Pascala Boileau.
Jak poinformował Krzysztof Stanowski na Twitterze, Glik dostał od francuskiego lekarza zielone światło. - AS Monaco i profesor Pascal Boileau dali mi zielone światło. Skoro on uznał, że nie ma przeciwwskazań bym pojechał na mistrzostwa świata, to jestem szczęśliwy - powiedział na antenie TVN24 polski obrońca. Ostateczna decyzja w sprawie jego wyjazdu zapadnie we wtorek, po diagnozie lekarza kadry Jacka Jaroszewskiego.