Tylko u nas! Ekskluzywny wywiad z Danielem Kaniewskim: Glik to zawzięty GLADIATOR!

2018-06-11 15:32

Daniel Kaniewski od lat współpracuje m.in. z zawodnikami Reprezentacji Polski w piłkę nożną. Nikt tak jak on nie zna od podszewki Kamila Grosickiego. Tylko w rozmowie z „Super Expressem” zdradził jak przebiega współpraca z nimi, co ich podbudowuje i jak Kamil Glik zareagował na swoją ostatnią kontuzję.

"Super Express": - Jak oceniasz szansę polaków na Mundialu?
Daniel Kaniewski:
Uważam, że wyjdziemy z grupy. Już w pierwszym meczu pokażemy jaka siła tkwi w Reprezentacji Polski i w taktyce Adama Nawałki. Chłodno oceniając to nasz zespół jest spokojnie w stanie dojść do ćwierćfinału Mistrzostw Świata, ale żaden mecz na Mistrzostwach nie będzie spacerkiem i wszyscy o tym doskonale wiedzą.

Kontuzja Kamila Glika. Jak poważna była? Czy jest szansa, że zobaczymy go na Mundialu?
- Bardzo poważna… Muszę podkreślić, że od samego początku mówiłem, że to jest jedyny zawodnik reprezentacji Polski, który jest w stanie wygrać z czasem i z tak poważnym urazem. Kilka konsultacji w Polsce a także we Francji u klubowych lekarzy oraz specjalisty od urazów barku - lekarza Pascala Boileau i wierzymy, że jest szansa, która pozwoli Kamilowi zagrać na Mistrzostwach. Znam Kamila, nie od dziś i wierzę, że na tych Mistrzostwach Kamil będzie filarem w strefie obronnej naszej reprezentacji.

Jakie emocje towarzyszyły Kamilowi w całej tej sytuacji? Kogo się radził i kto go wspierał?
Moja praca z Kamilem dotyczy jego wizerunku oraz pozyskiwania partnerów i nie ma co ukrywać, że byliśmy w stałym kontakcie. Tak, jak jego Manager Piłkarski - Jarosław Kołakowski, który również był na bieżąco i opiekował się Kamilem. Przed EURO we Francji przeżywałem podobną historię z Kamilem Grosickim i również dzięki temu doświadczeniu wiem co zrobić aby Kamilowi nie zaszkodzić, wspierać i tak, jak rodzina być przy nim w tych najgorszych momentach. Wszystkie informacje ustalamy wspólnie a sam Kamil w całej tej sytuacji nie tracił nadziei i był dobrej myśli. Ja wiedziałem, że jest twardym zawodnikiem, zawziętym gladiatorem, który może pokonywać wszelkie trudności. To zawodnik, który mimo bólu wyszedłby na boisko.

Wiem, że współpracowałeś i współpracujesz z czołowymi sportowcami typu Kamil Grosicki, Artur Boruc. Co trzeba zrobić by wpaść pod twoje skrzydła?
- Każdy kto mnie zna wie, że dla mnie liczy się charakter i ciężka praca. Nasza współpraca to nie tylko sucha umowa i kontakt mailowy, ale budowanie relacji, zaufanie i tego oczekuję od moich podopiecznych. Każdy wie, że jestem do bólu lojalny i tego samego oczekuję od swoich partnerów.

Glik, Boruc, Góralski, ale też i dziennikarz Bartek Ignacik to mężczyźni, którzy wiedzą czego chcą od życia. Czy łatwa jest z nimi współpraca?
- Jak w każdej relacji są lepsze i gorsze momenty. Trzeba znaleźć odpowiedni moment, aby podjąć rozmowę dotyczącą strategicznych decyzji. Pierwszą osobą, z którą ściślej zacząłem współpracować był Kamil Grosicki. Potrafiliśmy rozmawiać po nocach o meczach i o zwykłych życiowych rozterkach co przyniosło efekt - Kamil dzisiaj, a Kamil wczoraj to przepaść, widać ogromny postęp: marketingowy oraz sportowo-emocjonalny. Od kilkunastu lat związany z nim byłem jako przyjaciel, mentor, manager. Myślę, że nikt nie jest w stanie poprowadzić go emocjonalnie w taki sposób , w jaki ja to zrobiłem. Tylko my razem z moim wspólnikiem Michałem Siarą wiemy ile razem przeszliśmy aby zrobić z niego prawdziwego „TurboGrosika”, którym jest po dziś dzień. Murale, Bilbordy, Reklamy telewizyjne, które oglądam dają mi ogromną satysfakcję przed Mundialem.

Podobnie masz z innymi zawodnikami, którzy wiemy, że do potulnych jak baranki nie należą. Myślę, że wpłynąć na nich nie jest łatwo…
- Każdy z chłopaków z którymi pracuje ma twardy charakter, jest prawdziwym mężczyzną, ma swoje zdanie i czasami trzeba się postarać aby znaleźć do nich swego rodzaju klucz, który powoduje, że się otworzą i zaczynają mi ufać i wierzyć w to co robimy. Nie wiem dlaczego, ale to fascynujące patrzeć jak wkładasz ogrom wysiłku w coś co potem nabiera realnego kształtu i powoduje, że jesteś dumny. Co pewnie nie miałoby miejsca, gdybyś osiągnął to od niechcenia.

Cała Polska głównie kojarzy ciebie z Kamilem Grosickim. Jak ty się do tego odnosisz?
Wraz z Michałem Siarą zrobiliśmy dużą robotę. Myślę, że dziś widzicie, że bardzo dobrą i nie boję się powiedzieć, że to co przeszliśmy razem i to czego nauczyliśmy się przez te trzy lata jest widoczne poza boiskiem, ale rzutuje też na to co jest na nim. Kocha rodzinę, mamę, tatę, babcię, żonę i dzieci. Potrafimy pisać do siebie godzinę przed meczem, rozmawiać o zawodnikach, o taktyce, o tym jak spał, jak jadł i czasami myślę, że takiemu zawodnikowi jak on, jest to potrzebne. Czasami czujemy się jak jego rodzina, która go wspiera, buduje i podnosi na duchu. Nigdy nie przebieram w słowach, nie boję się tego co do niego mówię i chyba za to mnie szanuje. Kocham go jak brata.

Twoich zawodników widać obecnie wszędzie. Nawet Artura Boruca, który zakończył Karierę Reprezentant Polski, jest zawodnikiem Bournemouth występującym w Premier League…
Mundialowa gorączka trwa w najlepsze. Cieszę się, że moi zawodnicy są na topie i budują konsekwentnie swój wizerunek bo to będzie też procentować w latach bez wielkiego turnieju albo już po zakończeniu kariery reprezentacyjnej. Tak, jak Artur, który jest ikoną wszędzie gdzie grał, jest marką samą w sobie. W tej chwili przedłużył umowę z Bournemouth na kolejny rok a my mimo, że nie gra w kadrze jesteśmy przed kolejnymi projektami. Jest to zawodnik który śmiało może grać w piłkę jeszcze kilka ładnych lat. Jest w świetnej formie fizycznej i tu oczywiście trochę szkoda, że nie ma go już w kadrze Nawałki.

Na koniec… zdradź mi, jakąś zabawną sytuację z jednym ze swoich zawodników.
To jest niewyobrażalny plus naszych relacji. Czasami jak siedzimy po obiedzie przy kawie to pękamy ze śmiechu opowiadając sobie różne dziwne sytuacje, które przytrafiały nam się na przestrzeni lat. Poza tym to są tak fajni i zabawni ludzie, że ciężko się przy nich nie uśmiechnąć. Pamiętam jak w styczniu podczas turnieju halowego Amber Cup w Gdańsku Jacek Góralski przyjechał bezpośrednio na halę z lotniska. Z wielką torbą ponieważ zaraz po meczu pokazowym musiał uciekać na zgrupowanie swojej drużyny. Jacek to twardy facet, słynący z tego, że tam gdzie ktoś boi się wsadzić rękę to on wsadzi głowę - wszedł na salę, gdzie toczyły się już mecze grupowe, przeszedł wokół boiska jakby chciał sprawdzić murawę i rzucił do nas - Sztuczna trawa? Świetnie, będzie się super robiło wślizgi, więc powiedźcie im, żeby się mieli na baczności. To niby był żart bo na sali wślizgów robić nie można, ale potem wszyscy się Jacka obawiali a on sam strzelił jedną z bramek dla swojego zespołu.

Wiem, że współpracowałeś i współpracujesz z czołowymi sportowcami typu Kamil Grosicki, Artur Boruc. Co trzeba zrobić by wpaść pod twoje skrzydła?
- Każdy kto mnie zna wie, że dla mnie liczy się charakter i ciężka praca. Nasza współpraca to nie tylko sucha umowa i kontakt mailowy, ale budowanie relacji, zaufanie i tego oczekuję od moich podopiecznych. Każdy wie, że jestem do bólu lojalny i tego samego oczekuję od swoich partnerów.

Glik, Boruc, Góralski, ale też i dziennikarz Bartek Ignacik to mężczyźni, którzy wiedzą czego chcą od życia. Czy łatwa jest z nimi współpraca?
- Jak w każdej relacji są lepsze i gorsze momenty. Trzeba znaleźć odpowiedni moment, aby podjąć rozmowę dotyczącą strategicznych decyzji. Pierwszą osobą, z którą ściślej zacząłem współpracować był Kamil Grosicki. Potrafiliśmy rozmawiać po nocach o meczach i o zwykłych życiowych rozterkach co przyniosło efekt - Kamil dzisiaj, a Kamil wczoraj to przepaść, widać ogromny postęp: marketingowy oraz sportowo-emocjonalny. Od kilkunastu lat związany z nim byłem jako przyjaciel, mentor, manager. Myślę, że nikt nie jest w stanie poprowadzić go emocjonalnie w taki sposób , w jaki ja to zrobiłem. Tylko my razem z moim wspólnikiem Michałem Siarą wiemy ile razem przeszliśmy aby zrobić z niego prawdziwego „TurboGrosika”, którym jest po dziś dzień. Murale, Bilbordy, Reklamy telewizyjne, które oglądam dają mi ogromną satysfakcję przed Mundialem.

Podobnie masz z innymi zawodnikami, którzy wiemy, że do potulnych jak baranki nie należą. Myślę, że wpłynąć na nich nie jest łatwo…
- Każdy z chłopaków z którymi pracuje ma twardy charakter, jest prawdziwym mężczyzną, ma swoje zdanie i czasami trzeba się postarać aby znaleźć do nich swego rodzaju klucz, który powoduje, że się otworzą i zaczynają mi ufać i wierzyć w to co robimy. Nie wiem dlaczego, ale to fascynujące patrzeć jak wkładasz ogrom wysiłku w coś co potem nabiera realnego kształtu i powoduje, że jesteś dumny. Co pewnie nie miałoby miejsca, gdybyś osiągnął to od niechcenia.

Cała Polska głównie kojarzy ciebie z Kamilem Grosickim. Jak ty się do tego odnosisz?
Wraz z Michałem Siarą zrobiliśmy dużą robotę. Myślę, że dziś widzicie, że bardzo dobrą i nie boję się powiedzieć, że to co przeszliśmy razem i to czego nauczyliśmy się przez te trzy lata jest widoczne poza boiskiem, ale rzutuje też na to co jest na nim. Kocha rodzinę, mamę, tatę, babcię, żonę i dzieci. Potrafimy pisać do siebie godzinę przed meczem, rozmawiać o zawodnikach, o taktyce, o tym jak spał, jak jadł i czasami myślę, że takiemu zawodnikowi jak on, jest to potrzebne. Czasami czujemy się jak jego rodzina, która go wspiera, buduje i podnosi na duchu. Nigdy nie przebieram w słowach, nie boję się tego co do niego mówię i chyba za to mnie szanuje. Kocham go jak brata.

Twoich zawodników widać obecnie wszędzie. Nawet Artura Boruca, który zakończył Karierę Reprezentant Polski, jest zawodnikiem Bournemouth występującym w Premier League…
Mundialowa gorączka trwa w najlepsze. Cieszę się, że moi zawodnicy są na topie i budują konsekwentnie swój wizerunek bo to będzie też procentować w latach bez wielkiego turnieju albo już po zakończeniu kariery reprezentacyjnej. Tak, jak Artur, który jest ikoną wszędzie gdzie grał, jest marką samą w sobie. W tej chwili przedłużył umowę z Bournemouth na kolejny rok a my mimo, że nie gra w kadrze jesteśmy przed kolejnymi projektami. Jest to zawodnik który śmiało może grać w piłkę jeszcze kilka ładnych lat. Jest w świetnej formie fizycznej i tu oczywiście trochę szkoda, że nie ma go już w kadrze Nawałki.

Na koniec… zdradź mi, jakąś zabawną sytuację z jednym ze swoich zawodników.
To jest niewyobrażalny plus naszych relacji. Czasami jak siedzimy po obiedzie przy kawie to pękamy ze śmiechu opowiadając sobie różne dziwne sytuacje, które przytrafiały nam się na przestrzeni lat. Poza tym to są tak fajni i zabawni ludzie, że ciężko się przy nich nie uśmiechnąć. Pamiętam jak w styczniu podczas turnieju halowego Amber Cup w Gdańsku Jacek Góralski przyjechał bezpośrednio na halę z lotniska. Z wielką torbą ponieważ zaraz po meczu pokazowym musiał uciekać na zgrupowanie swojej drużyny. Jacek to twardy facet, słynący z tego, że tam gdzie ktoś boi się wsadzić rękę to on wsadzi głowę - wszedł na salę, gdzie toczyły się już mecze grupowe, przeszedł wokół boiska jakby chciał sprawdzić murawę i rzucił do nas - Sztuczna trawa? Świetnie, będzie się super robiło wślizgi, więc powiedźcie im, żeby się mieli na baczności. To niby był żart bo na sali wślizgów robić nie można, ale potem wszyscy się Jacka obawiali a on sam strzelił jedną z bramek dla swojego zespołu.

Najnowsze