"Super Express": - Rezygnacja Magdeburga z twoich usług chyba zabolała?
Bartosz Jurecki: - Nie ukrywam, że tak! Spędziłem tam kawał czasu. Ułożyliśmy sobie życie w tym mieście, dzieci poszły do szkoły. Trudno wszystko rzucić jednego dnia. Tym bardziej że przeżyliśmy tam i piękne, i straszne chwile, jak wtedy w 2013 roku, gdy razem z mieszkańcami uszczelniałem groble na Łabie. Przez wiele godzin nosiliśmy worki z piachem. Wtedy uświadomiłem sobie, że należę do tej społeczności, że jestem swój. Dlatego nie jest łatwo to wszystko zostawić i pogodzić się z faktem, że już cię nie chcą. Ale cóż, taki jest sport. Nie siądę w kącie i nie będę płakał. Mam jeszcze wiele do wygrania.
MŚ w piłce ręcznej: Pokonać Niemców jeszcze raz!
- Szef Vive Kielce Bertus Servaas już dzwonił, wzmocnisz mistrzów Polski?
- Nie wiem. Życie mojej rodziny od blisko dekady związane jest z Niemcami. Ale ślubu z tym krajem nie brałem. Sprawy klubowe zostawiam jednak menedżerowi. Dla mnie teraz liczą się tylko mistrzostwa świata w Katarze.
- Na początek gracie z Niemcami, których dwukrotnie pokonaliście w barażach do mundialu. A i tak dzięki dzikiej karcie grają w mistrzostwach. Faworyzowanie ich przez światową federację może podnieść ciśnienie?
- Nie ma co się denerwować. Ograliśmy ich dwa razy w eliminacjach, to w Katarze wygramy trzeci raz i po problemie.
MŚ w piłce ręcznej: Historia. Jak grali Polacy?
- Na co w mistrzostwach świata stać Bartka Jureckiego?
- Zdrowie, odpukać, jest. Siły też nie brakuje. Jeśli to pomoże nam w wygrywaniu, to mogę nawet rozbijać ściany!
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail