Polacy już podczas rozgrzewki przed konfrontacją z Serbią na telebimach widzieli, jak Szwedzi pokonują Chorwację 29:25 i zamykają nam drogę do grona czterech najlepszych drużyn mundialu. - Porażka Chorwatów podcięła nam skrzydła. Nie jest łatwo wyjść i grać, kiedy się wie, że nawet wygrana różnicą kilku bramek nie da upragnionego awansu - stwierdził po meczu Sławomir Szmal (33 l.).
Bielecki dał zwycięstwo
Rozczarowanie było wielkie, ale Polacy zacisnęli zęby i po 6 minutach prowadzili z Serbią 2:0. Potem był cios za cios, bramka za bramkę i na przerwę nasi zeszli, przegrywając jednym golem. W drugiej połowie wymiana ciosów trwała. Polacy wygrali, bo mieli w swoich szeregach więcej indywidualności. W drużynie znów prym wiedli jej liderzy - Marcin Lijewski (34 l.) i Karol Bielecki (29 l.), który na kilka sekund przed końcową syreną strzelił zwycięską bramkę. Popisową partię rozegrał Tomasz Tłuczyński (32 l.) - zdobywca 10 goli.
Duński dynamit odpalił
W sobotę Polacy nie zatrzymali kroczących od zwycięstwa do zwycięstwa Duńczyków. Zdecydowała o tym fatalna postawa biało-czerwonych w pierwszej połowie. Nerwy, błędy i nieskuteczność w ataku sprawiły, że po 30 minutach nasi rywale prowadzili 15:9. Ostatecznie przegraliśmy 27:28. - Ta porażka była dla nas mniej dotkliwa niż przegrana w pierwszej rundzie mistrzostw ze Szwecją. Gdybyśmy pokonali gospodarzy, mielibyśmy łatwiejszą drogę do półfinału. Nie udało się - podsumował Szmal.
Walczą o Londyn
Jutro gramy z Chorwacją. Ten mecz trzeba wygrać, bo Polacy powinni teraz skupić się na walce o zajęcie miejsca w gronie 7 najlepszych drużyn mistrzostw, które zapewni naszej drużynie udział w turnieju kwalifikacyjnym o awans do igrzysk olimpijskich w Londynie w 2012 roku.