Gwiazdora Biało-Czerwonych zawiodła intuicja
W pierwszej części spotkania właśnie zawodnik Industrii Kielce – właściwie jako jedyny w naszym zespole – trzymał nas w walce ze Słoweńcami. Zdobył sześć goli – to więcej niż połowa całego dorobku Polaków w tej odsłonie (11). - Czekałem na ten mecz. W głowie byłem przekonany, że on się ułoży po naszej myśli. Nawet byłem pewien, że uda się nam wygrać – zaznaczał Moryto po końcowym gwizdku. Być może w tych słowach kryła się tajemnica jego heroicznej walki w pierwszych 30 minutach.
Po zmianie stron jednak i on „dopasował się” do reszty kolegów; nie udało mu się już ani razu pokonać bramkarza słoweńskiego. Ostatecznie rywale zwyciężyli 32:23. - Kubeł zimnej wody się na nas wylał. Wpuściliśmy Słoweńców do naszego domu i pozwoliliśmy im w nim porządzić – wzdychał Arkadiusz Moryto. Trudno mu było natomiast wskazać przyczyny katastrofy. - Nie zabrakło nam motywacji. A umiejętności? Cóż, zespoły wzajemnie się analizują, wiedzą o sobie niemal wszystko i tylko w pojedynczych akcjach można kogoś zaskoczyć. Reszta to indywidualne wykończenie akcji przez zawodników – przypominał kielczanin.
Wysoka przegrana właściwie do zera sprowadziła szanse Polaków na wymarzony występ w ćwierćfinale MŚ, równoznaczny z kwalifikacją do turniejów przedolimpijskich. - Ta porażka zamknęła nam parę rozwiązań w dalszej części mistrzostw. To jeszcze nie koniec marzeń, ale droga do nich będzie bardzo wyboista. Jedno jest pewne: czeka nas męska rozmowa, bo to, co się działo, było niewybaczalne. Przyszło 10-11 tysięcy widzów, a my przegrywamy 9 bramkami... Coś tu jest nie tak. Za taki wynik przed własną publicznością trzeba przeprosić – podkreślał Arkadiusz Moryto.
Arkadiusz Moryto o czterech latach pracy z selekcjonerem
Moryto jest jedną z najważniejszych postaci w talii Patryka Rombla od chwili objęcia przezeń sterów reprezentacji. Nic dziwnego, że bardzo mocno przeżył porażkę ze Słowenią, również w kontekście wspólnej reprezentacyjnej przeszłości. - Na pewno było to nasze najgorsze spotkanie o stawkę, a może i w ogóle najgorsze za kadencji trenera Rombla. To był mecz życia dla każdego z nas w ciągu tych czterech lat wspólnej pracy. Przeżywaliśmy razem wzloty i upadki, momenty krytyczne i chwile szczęścia w tym czasie. Mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec... - szczypiornista Industrii wybiegł także myślami w przyszłość.
Tą najbliższą przyszłością dla Biało-Czerwonych jest trzeci mecz grupowy w polsko-szwedzkim mundialu. W poniedziałek o 20.30 Polacy zmierzą się z Arabią Saudyjską. Do zapewnienia awansu do głównej fazy turnieju wystarczy nam remis, ale oczywiście dla zmazania plamy najlepsze byłoby wysokie zwycięstwo. Transmisja spotkania w katowickim Spodku – w TVP Sport.
A w galerii poniżej przypominamy początki pracy Patryka Rombla z kadrą widziane oczami Arkadiusza Moryty.