Mistrzostwa Europy w piłce ręcznej. "Kaczki" życie jak w Madrycie, czyli jak Mariusz Jurkiewicz stał się gwiazdą w kadrze Wenty

2012-01-20 3:00

Jeszcze niedawno był w reprezentacji Polski zawodnikiem anonimowym. Teraz to on przywołuje kolegów do porządku, stał się jedną z gwiazd kadry Bogdana Wenty (51 l.). Mariusz "Kaczka" Jurkiewicz (30 l.) pewności siebie nabrał, grając w Atletico Madryt, klubie, który w piłce ręcznej znaczy tyle co Real Madryt w piłce nożnej.

- Trzeba się trzymać podłoża, a nie nosić głowy wysoko w chmurach! Bo inaczej szybko wrócimy do domu - tonował euforię kolegów po rozgromieniu Słowacji 41:24 na mistrzostwach Europy w Serbii. - Tu wszystkie drużyny prezentują wyrównany, wysoki poziom, wygrywa się głową, a nie siłą - argumentował.

Od Wenty nieźle obrywał

Pewności siebie i wiary w swe umiejętności nabył w Atletico, zdobywając z tym klubem mistrzostwo Hiszpanii, dwa krajowe superpuchary, trzecie miejsce w Lidze Mistrzów i klubowych mistrzostwach świata. O pieniądzach wynikających z gry w wielkim Atletico Jurkiewicz nie chce mówić (średnie kontrakty w klubie tej klasy wynoszą ok. 200 tysięcy euro rocznie).

Nie zawsze wychodzi na parkiet w podstawowej siódemce.

- Ale piłka ręczna to nie futbol. Tu możesz wejść na boisko z ławki rezerwowych w 5. minucie meczu i być najlepszym na parkiecie - wyjaśnia.

Początki w polskiej kadrze miał trudne. Był chyba najbardziej krytykowanym zawodnikiem, wielokrotnie dostawał ostre reprymendy od Bogdana Wenty. Ale nigdy się nie obrażał. Takim podejściem oraz zaangażowaniem i pracowitością zdobył poważanie wśród kolegów.

Wśród kolegów nie zadziera nosa

Choć gra w klubie, który jest europejską potęgą, nie zadziera nosa. Dla kolegów z kadry wciąż jest "Kaczką".

- Wyjaśniam, że mój pseudonim nie wziął się ze specyficznego sposobu chodzenia, jak sugerują niektórzy. To pamiątka ze szkoły mistrzostwa sportowego. Tam koledzy najpierw wołali na mnie "Kaczor", a później zostałem "Kaczką" - wyjaśnił "Super Expressowi".

Czeka na medal Euro

Z klubem wygrał już niemal wszystko. Do kolekcji brakuje mu medalu z cenniejszego kruszcu niż brąz, który zdobył na mistrzostwach świata w 2009 roku. Może teraz w Serbii uda się powalczyć o coś więcej? - Nie wybiegam myślami tak daleko. Liczy się tylko najbliższy mecz. Idźmy małymi kroczkami. Jak kaczka... - śmieje się Jurkiewicz.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze