"Super Express": - W pierwszym meczu Węgrzy bardziej uprawiali boks i zapasy niż grali w piłkę ręczną. W Kielcach odpłacicie im pięknym za nadobne?
Karol Bielecki: - My nie polujemy na kości przeciwników. Natomiast przed naszymi kibicami kapelusze z głów. W Szeged w końcówce meczu tak nas podbudowali swoim dopingiem, że naprawdę niewiele zabrakło, a doprowadzilibyśmy do remisu. Jestem pewien, że w Hali Legionów zgotują Węgrom prawdziwe piekło.
- Szefowie klubu wywierają na was presję, że rewanż z Pick to najważniejszy mecz sezonu i musicie go wygrać?
- Jest spokojnie. Nikt nie stawia nas pod ścianą i nie mówi - musicie wygrać. Większość z nas nieraz grała już w tak ważnych meczach. Mamy świadomość stawki tego spotkania. Poza tym awans do ósemki Ligi Mistrzów to dopiero pierwszy krok. Chcemy zajść jak najdalej. Jeśli przejdziemy Szeged, to powalczymy o to, by nas zapamiętano w Europie.
- Wraca pan do formy z najlepszych lat. Gdzie tkwi tajemnica tego odrodzenia?
- Najważniejsza jest koncentracja i tryb życia. Odpowiednia dieta, dużo snu i odpoczynku. Ostatnio było z tym krucho, bo powrót z Węgier zajął nam siedemnaście godzin. Co do mojej dyspozycji, to rzeczywiście jest nieźle. Moja rola w drużynie to strzały z dalszej odległości. Armata w dłoni nie zardzewiała, więc myślę, że parę razy dam się bramkarzom rywali we znaki.
- Podtrzymuje pan swoje stanowisko wygłoszone po mundialu, że pozostaje do dyspozycji selekcjonera reprezentacji?
- Tu nic się nie zmieniło. Wciąż chcę grać dla Polski i już szykuję się na kwietniowy mecz eliminacji mistrzostw Europy ze Szwecją.
Pierwsze mecze 1/8 finału Ligi Mistrzów
Pick Szeged - Vive 26:25
Czechowskie Niedźwiedzie Moskwa - THW Kiel 37:35
Bjerringbro Silkeborg - Barcelona 26:32
Ademar Leon - Veszprem 20:23
Celje Pivovarna Lasko - HSV Hamburg 29:38
Dynamo Mińsk - Metalurg Skopje 23:26
Gorenje Velenje - Flensburg Handewitt 25:28
Atletico Madryt - Fuchse Berlin 29:29