Mecz Polska - Chiny miał być dla naszych reprezentantek szansą na powrót na właściwe tory po porażce ze Szwecją. Znacznie niżej notowane Azjatki były idealnymi rywalkami do odbudowania morale. Tymczasem już pierwsze minuty pokazały, że wtorkowe rywalki podopiecznych Kima Rasmussena tanio skóry nie sprzedadzą i powalczą o sprawienie niespodzianki. Biało-czerwone miały problem w obronie z szybkimi przeciwniczkami i ataku na wysoko ustawioną defensywę Chin.
Polska - Chiny. Wygrana po męczarniach
Przez całą pierwszą połowę spotkanie było nadspodziewanie wyrównane. Długi czas nasze szczypiornistki przegrywały. Udało im się jednak przed przerwą wyjść na prowadzenie i wlać nadzieję w serca kibiców, którzy tłumnie stawili się w hali, by dopingować reprezentację Polski. W przerwie wszyscy oni oczekiwali, że Kim Rasmussen wstrząśnie drużyną, a szczególnie zawodniczkami grającymi w obronie i bramkarkami. W pierwszych trzydziestu minutach wtorkowej konfrontacji cały blok defensywny Polski wyglądał bowiem jakby wciąż był w kraju na zgrupowaniu przedturniejowym.
W drugiej połowie nasze szczypiornistki zagrały nieco lepiej. Po wznowieniu gry osiągnęły kilkubramkową przewagę, ale ich postawa wciąż pozostawiała sporo do życzenia. Na szczęście w końcówce mocno osłabły rywalki i biało-czerwone dowiozły cenne dwa punkty do końcowego gwizdka. Mamy nadzieję, że urodzone w bólach zwycięstwo okaże się bardzo cenne w końcowym rozrachunku i podbuduje atmosferę w drużynie. Kolejne spotkanie Polki rozegrają już w środę 9 grudnia przeciwko Angoli.
Polska - Chiny 29:24 (12:11)
Polska: Gawlik, Wysokińska – Achruk, Kobylińska, Kudłacz-Gloc, Niedźwiedź, Pielesz, Zych, Gadzina, Kocela, Łabuda, Zalewska, Kulwińska, Sądej, Stachowska
Chiny: Xu, Y. Yang, Song – X. Li, Y. Li, Yu, Sun, Zhang, Zhao, Jin, Yan, Wu, Qiao, Sha, Tian. J. Yang