POLSKA - ALGIERIA. Bogdan Wenta: Za chłopaków dam się pokroić WYWIAD

2012-04-06 11:24

W piatek 6 kwietnia w Alicante reprezentacja Polski rozpoczyna turniej kwalifikacyjny do IO. O dwie przepustki do Londynu biało-czerwoni walczą z Algierią, Serbią i Hiszpanią.

- Nie gram u bukmacherów. Ale na moją drużynę postawiłbym wszystko, co mam. Do ostatniej złotówki. Bo wierzę, że ten zespół jeszcze może wiele wygrać - twierdzi selekcjoner polskich piłkarzy ręcznych, Bogdan Wenta (51 l.).

"Super Express": - Po mistrzostwach świata i Europy, skąd Polska wróciła bez medali, nie brakowało głosów, że zespół jest wypalony, potrzebuje zmian...

Bogdan Wenta: - Jesteśmy razem od ośmiu lat, przeżyliśmy wiele pięknych, ale też ciężkich chwil. Teraz trzeba szukać kompromisów, jak w wieloletnim małżeństwie, ale nie można przestać w siebie wierzyć. Po meczu z Niemcami powiedziałem Bartkowi Jureckiemu: "Dzięki, że znowu tu jesteś". Bo jestem mu wdzięczny, że rzuca wszystko i przyjeżdża. Podobnie każdy z pozostałych chłopaków. Dlatego dałbym się za tę drużynę pokroić!

- Olimpijskie kwalifikacje zaczynacie od meczu z Algierią...

- Nie wolno nam zlekceważyć Algierczyków! W przeciwnym razie w sobotę możemy już wracać do domów.

- Jest pan największą gwiazdą kadry, a nic o panu nie wiadomo. Jaki jest Bogdan Wenta prywatnie, co lubi, jak odpoczywa, co czyta...?

- Nie znoszę określenia "gwiazda"! Dziś gwiazdą może być ktoś, kto gdzieś zatańczy, zaśpiewa czy kogoś publicznie obrazi. Ja jestem osobą publiczną, ale chcę zachować pewną sferę prywatności. Kiedy mam kilka dni wolnego, odcinam się od świata, siedzę w domu. Lubię czytać, głównie książki historyczne. Ostatnio z synem, który też zna kilka języków obcych, czytaliśmy "Władcę Pierścieni" Tolkiena w wersjach polskiej, angielskiej i hiszpańskiej. Świetna zabawa. Syn w szkole przerabia teraz Sienkiewicza, więc i ja sięgnąłem po klasykę. Zupełnie inaczej się ją odbiera niż w młodości. Mniej zaglądam do Internetu, bo to co prawda świetne źródło informacji, ale po co się denerwować, czytając wpisy, często bzdurne? Załóżmy, że wygrywamy z Niemcami i co: od razu trener jest świetny, a zawodnicy najlepsi na świecie? A gdy przegraliśmy, to wszystkich należy powyrzucać?! Mało w tym rzetelnej oceny, a dużo jadu i złośliwości.

- Co panu powiedziała małżonka po meczu z Niemcami?

- Widzieliśmy się przez pięć minut i nie mogliśmy pogadać. Ale to fakt - żona jest moim recenzentem. I to strasznym! Ale nie jest to tylko krytyka, ale przede wszystkim konstruktywna rozmowa.

- Żona nie dziwi się, że tak pan złagodniał? W trakcie meczów nie reaguje pan już tak żywiołowo...

- Żadna z moich reakcji nie jest wyreżyserowana. To impuls. Ta charyzma jeszcze w człowieku siedzi. Pokażemy to w Alicante.

- Awans na olimpiadę będzie dla pana najlepszym prezentem świątecznym?

- Mam świadomość odpowiedzialności, jaka na nas spoczywa. To nie tylko trzy mecze o awans do igrzysk. My w Hiszpanii walczymy o przyszłość naszej dyscypliny. Gdy awansujemy, to będą bardzo radosne święta.

Najnowsze