Przypomnijmy. Na pomeczowej konferencji prasowej Dujszebajew oskarżył Gudmundssona o wykonywanie w jego kierunku obscenicznych gestów w trakcie meczu. Islandczyk się wściekł, zarzucając Kirgizowi kłamstwo i sugerując, że został przez niego uderzony w krocze. Niemcy donieśli na Dujszebajewa do europejskiej federacji, ale ta nie znalazła dowodów na winę żadnego z trenerów.
Zobacz również: Siergiej Kowaliow znów nokautuje, trwa terror Rosjanina!
Ukarała jednak szkoleniowca kielczan za to, że na konferencji prasowej wykonywał nieprzyzwoite gesty, opisując nimi zachowanie, jakiego jego zdaniem dopuścił się Gudmundsson. Trener Vive musi zapłacić 2,5 tys. euro kary. - Tałant zapłaci karę z własnej kieszeni - mówi nam właściciel Vive Bertus Servaas. - To dla niego ostrzeżenie, że musi panować nad nerwami.
O wiele większe pretensje Servaas ma jednak do Gudmundssona. - To on jest winowajcą. Tałant na pewno go nie uderzył. Trener Rhein-Neckar musi się zastanowić, co robi. Jest trenerem, wychowawcą i musi dawać przykład. A docinki i prowokacje, jakie stosował w Kielcach, były prostackie. Dlatego zamiast obszernych wypowiedzi, jakich udzielił w niemieckiej prasie i Internecie, powinien zamknąć usta i w ogóle się nie odzywać. Odnoszę wrażenie, że poniosły go nerwy i zabrakło mu klasy.
Jeśli chodzi o sportową stronę rywalizacji, to Servaas jest optymistą. - Naszym celem jest wygranie Ligi Mistrzów. Po to ściągnęliśmy Dujszebajewa. Mamy na tyle mocny zespół, że nas na to stać. Do Mannheimu pojechaliśmy nie po to, aby bronić czterobramkowej zaliczki, ale po to, żeby wygrać - zapowiada Servaas.
Nie przegap!
Rhein-Neckar Loewen - Vive Targi Kielce, Canal+ Sport, dziś od 18:55