- Turniej kwalifikacyjny do olimpiady rozpoczynacie w piątek, od meczu z teoretycznie najsłabszym rywalem - Algierią.
Sławomir Szmal: - Jesteśmy faworytem, ale w szatni często powtarzamy sobie, że nie może nas to uśpić. Tak naprawdę nie wiadomo, na co ich stać. Jeśli wyjdziemy na boisko zbyt pewni siebie, to już w sobotę może być po wszystkim. Starcia z Algierią, Serbią i Hiszpanią pokażą, gdzie jesteśmy. Mamy o co grać. Trzeba udowodnić, że jeszcze się nie skończyliśmy, że wciąż jesteśmy mocną drużyną.
- Jeśli się nie zakwalifikujecie na olimpiadę, będzie to oznaczało koniec tego zespołu?
- Tak, jeśli przegramy, to kadrę czeka przebudowa. Mamy świadomość, że dla wielu z nas olimpiada będzie ostatnim wielkim turniejem. Widać na treningach, że mobilizacja jest wielka. Chłopaki zaciskają zęby i harują. Mimo porażki z Niemcami (26:28) jestem dobrej myśli i wierzę, że jest nas stać na zajęcie jednego z dwóch miejsc dających awans na igrzyska.
- Z grona waszych rywali najgroźniejsi wydają się Serbowie.
- Nie można lekceważyć Hiszpanów. Gospodarze takich imprez zawsze mają pewien handicap. Serbowie to wicemistrzowie Europy, ale pamiętamy, w jakich okolicznościach zdobyli medal na Euro. Zobaczymy, czy w Alicante nie mogąc liczyć na pomoc sędziów, będą tacy mocni.
- A co będzie atutem Polski?
- Oprócz umiejętności - determinacja i walka. Nic innego nam nie zostało.