- Ten wynik jest, za przeproszeniem, do d... - nie krył frustracji Wenta. - Pierwsza połowa to była katastrofa. Klasowy zespół, a za taki się uważamy, nie może na tak wiele pozwalać przeciwnikom i być aż tak nieskuteczny. Z drugiej strony zaczyna już coś funkcjonować. Podziękowałem chłopakom za walkę w drugiej połowie.
Duński dynamit odpalił
Początek gry należał do naszych. Celnie rzucali Karol Bielecki (29 l.) oraz Bartłomiej Jaszka (28 l.) i było 2:0 dla Polski. Zawodnicy Urlika Wilbeka sposób na Sławomira Szmala (33 l.) znaleźli dopiero po 6 minutach gry. W tym momencie "duński dynamit" odpalił i grający przy ogłuszającym dopingu kibiców (z Kopenhagi do Malmoe jest zaledwie 42 km) Skandynawowie zdobyli 7 goli z rzędu! Jeśli dodamy do tego, że Niklas Jacobsen Landin (22 l.) odbił 15 strzałów Polaków i miał 60 procent skuteczności, a nasi 4 razy trafili w słupek jego bramki, to nie może dziwić, że do przerwy było aż 15:9 dla Danii.
Od początku drugiej połowy Polacy rzucili się rywalom do gardeł i z mozołem odrabiali straty. Poderwał ich Mariusz Jurkiewicz (29 l.). Gracz hiszpańskiego Ciudad Real rzucił trzy bardzo ważne bramki i w 35. minucie było już 14:17. Potem jeszcze 17:20, 18:21 i 21:24.
Za mało czasu
Dwie minuty przed końcem Dania prowadziła już tylko dwoma bramkami. Zastępujący Szmala w naszej bramce Piotr Wyszomirski (23 l.) w kapitalny sposób odbił dwa strzały i zrobiło się 26:28. 20 sekund przed ostatnią syreną trafił jeszcze Jurkiewicz, ale na doprowadzenie do remisu zabrakło już czasu.
Nie może nas zabraknąć
Kluczowy był wczorajszy mecz z Serbią (zakończył się po zamknięciu tego wydania gazety). Jeżeli Polacy wygrali, to wciąż mają szanse na awans.
- Nikt z nas nawet nie dopuszcza do siebie myśli, że Polski może zabraknąć w półfinale. Walczymy dalej - mówił jeszcze przed spotkaniem z Serbami Patryk Kuchczyński (28 l.).