"Super Express": - Z jakimi oczekiwaniami możemy podchodzić do mistrzostw Europy w kontekście występu reprezentacji Polski?
Artur Siódmiak: - Nasza kadra jest w procesie przebudowy pod wodzą nowego sztabu szkoleniowego. Oczekuję przede wszystkim poprawnej gry, zaangażowania i po cichu liczę na awans go głównej fazy turnieju. Symptomy tych zmian, które wprowadza Marcin Lijewski można już powoli zauważyć, szczególnie po turnieju w Hiszpanii a zawodnicy coraz śmielej realizują filozofie jego gry. Trudno mówić jednoznacznie o szansach i nadziejach, bo zespół jest w ciągle się rozwija, a w dodatku zabraknie Arkadiusza Moryty i nie mamy na ten moment leworęcznego prawego rozgrywającego. Serca tym chłopakom nie zabraknie. Oczywistym jest, że chcąc awansować musimy wygrać z wyżej notowanymi zespołami Norwegią albo Słowenią a nie można zapominać, że Wyspy Owcze tez potrafią grać w piłkę ręczną.
- Z Marcinem Lijewskim zna się pan z parkietu. Jakie ma cechy jako trener, które przemawiają, że kadra pod jego wodzą się rozwinie?
- Przede wszystkim Marcin był doskonałym zawodnikiem, ma wielkie doświadczenie jako szczypiornista i to w dużej mierze wpływa pozytywnie na postrzeganie jego osoby wśród naszych reprezentantów. Co najważniejsze, w swoim sztabie ma bardzo dobrych ludzi. Sam Marcin ma bardzo dobre podejście do młodych zawodników. Bazuje głównie w systemach niemieckim i skandynawskim, co moim zdaniem jest zdecydowanie lepsze niż tzw. styl hiszpański. Wrzucono go nieco na głęboką wodę, bo stażu klubowego nie ma zbyt dużego, ale w mojej opinii da sobie świetnie radę. Ma u zawodników autorytet, co można porównać do naszej "starej" kadry i tego, jak byliśmy wpatrzeni w Bogdana Wentę i Daniela Waszkiewicza. Jeżeli zawodnicy przekonają się do jego filozofii i pójdą za nim w ogień, to może być przełomowe w kontekście rozwoju tej reprezentacji. Wiadomo, nie można oczekiwać od razu gry o medale, jednak można być optymistą jeśli chodzi o progres , który mam nadzieje będzie powoli widoczny.
- Ostatnie mecze towarzyski dają nadzieję, że przede wszystkim ze Słowenią możemy powalczyć o awans.
- Tak, też mi się wydaję, że większych szans upatrywałbym w meczu ze Słowenią niż z Norwegią. Nasza kadra tak naprawdę nie ma się czego wstydzić jeśli chodzi o zestawienie personalne, bo jak wcześniej wspomniałem, jedynie brak lewej ręki na rozegraniu jest mankamentem. Indywidualnie zawodnicy prezentują wysoki poziom i na pewno zostawią serce na parkiecie. Życzylibyśmy sobie dwóch równych siódemek, ale obecnie tego nie mamy, co może okazać się decydujące. Mam nadzieję, że nasze oczekiwania nie rozpłyną się po trzech meczach i uda się awansować do fazy zasadniczej. I wracając do pierwszego zdania, Słowenia jest niewygodnym przeciwnikiem, ale są zdecydowanie większe szanse na pokonanie tego zespołu niż Norwegii. Wydaje mi się, że Marcin Lijewski zdjął presję z naszych zawodników, którzy wiedzą, że muszą po prostu zagrać na sto procent swoich możliwości, bo za wynik nie będą zbytnio rozliczani.
- Na mistrzostwach zabraknie Arka Moryty. Sporo pojawiło się dyskusji, że skrzydłowy niepotrzebnie wystąpił w meczu Industrii Kielce z Wisłą Płock...
- W ogóle nie chciałbym wchodzić w tę polemikę, bo to była decyzja klubu i wierzę, że zrobiono wszystko, aby Arka doprowadzić do stu procentowego zdrowia. Klub z Kielc i sam zawodnik podjęli taką a nie inną decyzję i na tym dyskusja powinna się skończyć. Jeśli natomiast lekarze kadry ocenili, że obecnie Arek jest gotowy w 50, 60 procentach, to nie było sensu ryzykować jego zdrowia, bo na mistrzostwach nie może być odpuszczania.
- I teraz panie Arturze, mówię... "Siódmiak, Norwegia, gol" i oddaję głos...
- Ten gol w 2009 roku rzucony przez całe boisko to bardzo fajna historia, do której wracam przy okazji meczów z Norwegią i będę chciał być na tegorocznym spotkaniu w Berlinie. Norwegia miło mi się kojarzy i mam nadzieję, że wielu polskim kibicom również. I wiadomo, że jak jest mecz Polska - Norwegia to na usta ciśnie się moje nazwisko. To już jest jednak historia.