Po wymęczonym piątkowym zwycięstwie z Algierią (28:27) w sobotę wystarczyło wygrać z Serbami, żeby zapewnić sobie start w Londynie. Biało-czerwoni przez 58 minut grali świetnie - szybko, agresywnie i z polotem w przodzie oraz skutecznie w obronie. Na minutę i 4 sekundy przed końcem prowadzili 25:23 i wydawało się, że nie mogą tego spotkania nie wygrać. Nieszczęście zaczęło się od czerwonej kartki Grzegorza Tkaczyka, ale nawet wtedy, po straconym golu, Polska prowadziła 25:24 i na 20 sekund przed końcem miała piłkę. Wystarczyło wziąć czas, a potem spokojnie wytrwać do końca. Nic z tego. Michał Jurecki pośpieszył się z rzutem i spudłował, a Ivan Nikcevic na 6 sekund przed końcem wyrównał.
- Mecz z Serbią był jak kula w plecy od najlepszego przyjaciela. Długo nie mogliśmy zasnąć. Szukaliśmy przyczyn niepowodzenia. Może przez to przeciwko Hiszpanii byliśmy jacyś rozkojarzeni - analizował Marcin Lijewski.
Rzeczywiście, Polacy do meczu o życie z pewną już awansu Hiszpanią przystąpili spięci, zdenerwowani. Gospodarze turnieju szybko objęli prowadzenie 4: 0 i potem powiększali je, wykorzystując przerażającą słabość Polaków. W ataku "Orły Wenty" waliły głową w mur, a obrona była dziurawa jak szwajcarski ser. Do przerwy przegrywaliśmy 9:18. - Pierwsza połowa zamknęła nam drogę do igrzysk - stwierdził grobowym głosem trener Bogdan Wenta.
Po zmianie stron biało-czerwoni wyglądali jak bokser po ciężkim nokdaunie, który marzy tylko o tym, by dotrwać do końca.
- Zaprzepaściliśmy cztery lata pracy. Mieliśmy swoją szansę, a teraz pozostał już tylko wielki smutek - dodał przybity bramkarz Sławomir Szmal.
Turniej kwalifikacyjny w Alicante:
POLSKA - Algieria 28:27, Hiszpania - Serbia 30:27, POLSKA - Serbia 25:25, Hiszpania - Algieria 27:20, Serbia - Algieria 26:18, Hiszpania - POLSKA 33:22
1. Hiszpania 3 6 91:59
2. Serbia 3 3 78:73
3. POLSKA 3 3 75:85
4. Algieria 3 0 65:82