Zdarzenie miało miejsce w centrum Szczecina i to w środku dnia. - Wracałam akurat ze szkoły i zobaczyłam leżącego mężczyznę, który spadł z murku – opowiada Super Expressowi 17-letnia Marika. - Miał siną twarz i usta. Zadzwoniłam po pogotowie i telefon przekazałam stojącej przy mnie pani z Ukrainy, bo tylko my podeszłyśmy do potrzebującego pomocy, a sama zaczęłam robić masaż serca. To było logiczne i intuicyjne działanie. Pomagałam, bo nie chciałam, żeby później w gazetach ukazały się informacje, że ktoś zmarł na ulicy i to w centrum miasta – mówi z rozbrajającą szczerością Marika, która nie widzi w swoim działaniu nic bohaterskiego. A jednak tak było, bo wymagało szybkiej reakcji, odwagi i umiejętności udzielania pierwszej pomocy. Skąd ta umiejętność u nastolatki? - Mieliśmy lekcje edukacji dla bezpieczeństwa jeszcze w VIII klasie szkoły podstawowej - wyjaśnia.
Michał Listkiewicz podjął nagłą decyzję. Namowy nic nie dały, tłumaczy powody [FELIETON]
Czemu inni, mimo, że działo to się w godzinach szczytu w ruchliwym miejscu nie reagowali? - Nie wiem. Odniosłam wrażenie, że nikt nie zwrócił uwagi, może dlatego, że czuć było od tego pana alkohol. Nie oceniam zachowania innych – mówi Marika. Pomoc nastolatki okazała się na tyle skuteczna, że mężczyzna po kilku minutach odzyskał przytomność i został zabrany do szpitala na obserwację. Czy próbował skontaktować się z Mariką, żeby podziękować za pomoc, może za uratowanie życia? Nie jest to konieczne – ucina Marika, która od 5.roku życia uprawia karate.
- Zaczęła ćwiczyć chodząc jeszcze do przedszkola – mówi trener Bushikanu Paweł Bombolewski. - Obecnie ma brązowy pas i czeka ją w tym roku egzamin na czarny pas, co jest marzeniem każdego karateki – mówi trener Mariki, która w ubiegłym roku podczas rozgrywanych w Szczecinie mistrzostw świata zdobyła zdobyła złoty medal (w swojej kategorii) w kumite rotation i brązowy medal indywidualnie.
- Jest ona nieśmiałą w życiu, ale jednocześnie odważną dziewczyną na macie - mówi o podopiecznej Bombolewski. - Zaskoczyła mnie, ale jednocześnie zaimponowała szybką decyzją podjęcia reanimacji, bo przecież takie sytuacje, gdy waży się ludzkie życie, mogą zmrozić człowieka. Ale widocznie walki na macie przyzwyczaiły ją też do podejmowania odważnych decyzji w życiu. O całym zdarzeniu dowiedziałem się od rodziców Mariki, bo ona jest wyjątkowo skromna i zapewne nie wspomniałaby o tym - dodaje trener Mariki.
Maja Włoszczowska nie ma pewności, jak zdecyduje MKOl, ale... Bojkot zrujnowałby igrzyska