W ubiegłorocznym turnieju Polish Open w Tarnowie, szkoleniowiec Julii Wójcik zauważył opuchniętą rękę swojej podopiecznej, po czym od razu została wysłana na badania. Diagnoza była tragiczna, ponieważ okazało się, że jest to choroba nowotworowa. Polski Związek Badmintona relacjonował, że młoda zawodniczka nie opuszczała szpitala, jednak po ostatniej chemioterapii jej osłabiony już organizm dodatkowo zaatakowała sepsa. Zawodniczka była w stanie krytycznym.
W mediach społecznościowych Polski Związek Badmintona przekazał smutne informację 21 marca. - Z głębokim smutkiem zawiadamiamy, że dzisiaj po długiej i ciężkiej chorobie odeszła od nas Julia Wójcik, utalentowana badmintonistka i reprezentantka kraju, mająca zaledwie 17 lat.
Mama Julii Wójcik zabrała głos. Po tych słowach łzy same napływają do oczu
Gracjana Wójcik w rozmowie z "Faktem" zabrała głos w sprawie śmierci córki. - Do końca wierzyliśmy, że Julia się podniesie. Dzięki zbiórce mieliśmy pieniądze na leczenie w Niemczech. Czekaliśmy tylko na poprawę jej stanu zdrowia, ale dopadła ją sepsa. Nikt się tego nie spodziewał. Los jest przewrotny, bo pojawiło się światełko w tunelu. Miała tylko podnieść się po ostatniej chemii - przekazała mama Julii "Faktowi".
- Julia długo broniła się przed tą zbiórką. Nie ukrywała tego, że jest chora, ale była niezwykle skromna i nie chciała rozgłosu. Nie chciała, by się nad nią litowano. W Centrum Onkologii Dziecięcej Przylądek Nadziei we Wrocławiu miała znakomitą opiekę, wszyscy stanęli na głowie, by jej pomóc. A ona nie traciła pogody ducha. Nawet na OIOM-ie do końca była uśmiechnięta, mimo że bardzo cierpiała. Taką ją zapamiętamy – uśmiechniętą i walczącą do końca. 30 października skończyłaby 18 lat. Miała dotrwać do tych urodzin i wtedy jako pełnoletnia mogłaby zostać poddana nowej metodzie leczenia. Nie będzie jej to dane... - powiedziała Gracjana Wójcik.