Meronk w ubiegłym roku poprawił swój ranking o ponad 100 miejsc i w grudniu wdarł się do pierwszej „50” na świecie. Dzięki temu wystąpi też w wielkoszlemowym turnieju Masters, gdzie będzie miał okazję rywalizować z legendą tego sportu - Tigerem Woodsem. To również dzięki Meronkowi o golfie wiemy coraz więcej, a on sam w rozmowie z Super Expressem porównuje siebie do Roberta Kubicy, dzięki któremu poznawaliśmy tajniki Formuły 1.
Super Express: – Przełamuje pan bariery w wielkim stylu, skoro znalazł się pan w „10” najlepszych sportowców Polski. Spytam trochę przewrotnie: ilu Polaków, pana zdaniem zna dokładnie zasady gry w golfa?
Adrian Meronk: – W Polsce gra w golfa ok. 20 tys. osób może trochę więcej, ale myślę, że przepisy dobrze może znać… połowa z nich, ale nie chciałbym strzelać. Zasady gry są dosyć skomplikowane i potrzeba trochę czasu, żeby je dobrze opanować.
– Gdyby miał pan porównać siebie do któregoś z polskich sportowców, który też w pojedynkę przebijał się w dyscyplinie mało popularnej w Polsce...
– Niech pomyślę... Robert Kubica był pierwszy w Formule 1. Mariusz Czerkawski jako pierwszy Polak przebił się do zawodowej ligi NHL. Była jeszcze oczywiście Justyna Kowalczyk, która jako pierwsza doszła na szczyt w biegach narciarskich i wygrywała wszystko. Ale najtrafniejsze myślę jest porównanie do Kubicy. On też był takim rodzynkiem, a golf podobnie jak Formuła 1, jest bardzo popularny na świecie i trudno się w nim przebić. Pamiętam jak mój tata oglądał Formułę 1 w telewizji, gdy nie było jeszcze Kubicy, a mnie to nudziło. Gdy pojawił się Robert, to już oglądałem każdy wyścig z jego udziałem.
– Na początku kariery zawodowej, choćby w tenisie, jest trudno pod względem finansowym. Jak było u pana na starcie w 2016 r.?
– Chyba w każdej dyscyplinie, gdy się przechodzi na zawodowstwo nie jest łatwo, bo potrzeba pieniędzy na szkolenia i podróże. Miałem to szczęście, że w szkoleniu wspierał mnie PZG, miałem sponsorów, więc nie musiałem się martwić. W golfie, jeśli zawodnik znajdzie się w pierwszej „300” na świecie, ma zabezpieczenie finansowe i może się skupiać tylko na grze. W porównaniu z tenisem jest więcej turniejów i lig rozgrywkowych, czyli więcej możliwości zarabiania pieniędzy. Jednak mimo wszystko bardzo dużo budżetu pochłaniają podróże, ceny biletów po pandemii wzrosły niemiłosiernie, tak samo ceny pokoi w hotelach, a turnieje odbywają się od Australii po USA.
- Teraz też jest pan poza Polską?
- Jestem w Dubaju, gdzie praktycznie mieszkam przez pół roku, podobnie jak i wielu zawodników. Dzięki temu możemy wspólnie trenować i grać w idealnych warunkach atmosferycznych. Pierwsze turnieje w roku rozgrywane są zawsze w tej części świata. Zresztą to właśnie, jest piękne w golfie…, każde pole jest inne, każda rozgrywka jest niepowtarzalna. W każdym zakątku świata, na każdym kontynencie, czy jest to pustynia, czy okolice nadmorskie albo dżungla, każde pole ma swój inny wyjątkowy klimat. Jeżdżąc na turnieje co tydzień można zobaczyć coś nowego i zwiedzić kawał świata.
– Przed kilkoma laty powiedział pan, że nie chciałby niczego robić za szybko, ale krok po kroku. Co jest celem na ten rok?
– Moja filozofia się nie zmieniła. Od początku mojej współpracy z trenerem Matthew Tipperem, która trwa od 13 lat, mamy strategię małych kroków. Golf zawodowy można uprawiać do 55. roku życia. Nie spieszymy się, bo nie ma presji czasu jak w innych dyscyplinach. Chcę robić spokojny progres. Oczywiście w poprzednim roku podniosłem sobie wysoko poprzeczkę i chciałbym iść za ciosem. Jednak najważniejszym celem jest dostanie się do reprezentacji Europy na Puchar Rydera, czyli mecz Europa – USA odbywający się co dwa lata. Zawodnicy, którzy znajdą się w składach drużyn, zostają legendami golfa. Chciałbym też dostać się do cyklu turniejów PGA Tour i znaleźć się w pierwszej „30” rankingu światowego. Bardzo ważny pod względem sportowym będzie dla mnie turniej „The Masters” w kwietniu, w którym zagram po pierwszy raz.
- Wystąpi tam również Tiger Woods z którym w przeszłości grał pan tylko rundy rozgrzewkowe. Są duże emocje przed tą rywalizacją?
- Tremy nie ma, ale zapewne pojawi się, gdy tam się znajdę. Myślę, że to będzie bardziej ekscytacja, bo każdy z golfistów chce tam być a najtrudniej dostać się do niego ze wszystkich turniejów wielkoszlemowych. Moim marzenie zawsze było móc w nim zagrać, bo jest niesamowicie wyjątkowy. Odbywa się na jednym polu i jest rozgrywany od kilkudziesięciu lat. Zagrają tam wszyscy najlepsi z Tigerem Woodsem i Rory’m Mc Ilroyem włącznie.
– Rywale się dziwią, że Polak zaczyna mieszać w czołówce? Jest pan jedynakiem z Europy Wschodniej i Środkowej w pierwszej „50” na świecie?
… a nawet jestem jedynym w pierwszej „300”. Na początku mojej kariery było zdziwienie, że w ogóle gramy w Polsce w golfa. Z roku na rok, gdy moje nazwisko pojawiało się w czołówkach turniejów, powoli się przyzwyczajali. Mam satysfakcję, że to ja reprezentuję tę część Europy, bo jednak golf zatrzymał się na granicy z Niemcami i dalej nie poszedł, ale robimy wszystko, żeby go popularyzować, i może też dzięki moim wynikom to się uda.
Wielka legenda kończy karierę. Tom Brady po 23 latach mówi dość. Zarobił fortunę na boisku