Anna Lewandowska stała się w Polsce niemalże twarzą bachaty, choć ten latynoamerykański taniec skradł jej serce stosunkowo niedawno. Błyskawicznie ją jednak pochłonął, a fani i obserwatorzy popularnej trenerki fitness regularnie są zasypywani kolejnymi zdjęciami i nagraniami ze zmysłowych pląsów. Te od początku były szeroko komentowane, jak wiele aktywności Lewandowskiej, jednak w ostatnich tygodniach stały się pożywką dla internautów. Ci masowo tworzą kolejne memy, którym daleko do tych niewinnych o rywalizacji Lewandowskiego z Igą Świątek czy Bartoszem Zmarzlikiem. W temacie żony "Lewego" przekraczane są kolejne granice, nad czym w rozmowie z WP SportoweFakty ubolewa Grzegorz Kita, ekspert ds. marketingu i konsultingu.
Anna Lewandowska stała się pośmiewiskiem. "Lewy" obrywa za jej tańce
- Nie jestem szczęśliwy, że rozmawiamy w tak specyficznym, obyczajowym, wręcz dziwnym kontekście. Nie da się jednak ukryć, że ta korelacja istnieje i że oddziałuje. I to negatywnie niestety - mówi o wyśmiewaniu Lewandowskiej za bachatę w małżeńskim kontekście. - To zastanawiające, że choć ludzie od długiego czasu to wyśmiewają, to ona "brnie w zaparte" i "konsekwentnie" dostarcza kontentu, czy wręcz LOLcontentu wszystkim, którzy chcą się z tego śmiać i krytykować. Nie pojawia się żadna refleksja. A reakcje rozlewają się szeroko, osłabiając ich wizerunek wspólny i każdego z osobna - dodaje ekspert. Jego zdaniem społeczna reakcja sprawia, że promocja bachaty przez 35-latkę jest zupełnie nieudana.
- Jeśli jest się osobą publiczną, to niestety, ale wolno ci mniej. Musisz być bardziej roztropny i ostrożny wizerunkowo. Musisz być inteligentny komunikacyjnie. Musisz wiedzieć i rozumieć, jak wyglądają i funkcjonują dzisiaj media i media społecznościowe - zauważa Kita. - To nie przypadek, że inne osoby publiczne tak się nie zachowują, w związku z czym w tych sferach nie mają problemów. Tutaj natomiast ktoś poszedł pod prąd, chciał się czołowo zderzyć ze ścianą. I się zderzył. Internet jest dosłownie zalany memami z tematem bachaty, a komentarze rozlewają się coraz szerzej.
- Wśród osób zawodowo zajmujących się PR, marketingiem czy komunikacją chyba nikt nie rozumie, jak to się stało, że para aspirująca do tego by być "królem i królową Polski" (nawiązanie do słów Cezarego Kucharskiego - red.), stała się prawie pośmiewiskiem. Zarówno w duecie, jak i każde z nich osobno. Zadziwiające jest też to, z jaką konsekwencją i jak długo te marki działają same sobie na szkodę i osłabiają się. Momentami przypomina to kurs na czołowe zderzenie z opinią publiczną - podsumował ekspert w tej dziedzinie.