Arkadiusz Onyszko oskarża agenta Jarosława Kołakowskiego: Oszukałeś mnie!

2010-07-21 15:13

Arkadiusz Onyszko (36 l.) ma mnóstwo problemów na głowie. Już niedługo przejdzie transplantację nerki, a prezes Polonii Józef Wojciechowski chce wyrzucić go z klubu. Do tego piłkarz czuje się oszukany przez Jarosława Kołakowskiego - agenta, który pilotował transfer do zespołu "Czarnych Koszul".

Współpraca Onyszki z Kołakowskim rozpoczęła się jeszcze, kiedy piłkarz przebywał w Danii. Po kłopotach związanych z publikacją kontrowersyjnej książki bramkarz został bez klubu. Wtedy zadzwonił Kołakowski i obiecał pomoc.

- Powiedział mi, że na pewno załatwi mi klub w Polsce. Zgodziłem się, zaufałem mu. Szybko okazało się, że mogę grać w Odrze - opowiada nam Onyszko.

Według piłkarza agent już wtedy wiedział o jego kłopotach z nerkami. Jednak nie przeprowadzono badań, które mogłyby wykryć chorobę. Onyszko czuł się dobrze, w dodatku w Wodzisławiu bronił znakomicie. Nic dziwnego, że po zakończeniu poprzedniego sezonu posypały się oferty. Poważną propozycję złożyła Wisła Kraków. I właśnie wtedy zaczęły się kłopoty golkipera z Kołakowskim.

- Robił wszystko, abym nie poszedł do Krakowa. Stwierdził, że będzie lepiej, jeśli zdecyduję się na ofertę Polonii, bo wtedy sam dostanę 100 tysięcy złotych prowizji, a jeśli zwiążę się z Wisłą, będę musiał zapłacić mu 80 tysięcy złotych z własnej kieszeni. Teraz wiem, że w Wiśle Kołakowski nie ma szans na przeprowadzenie żadnego transferu. Dlatego bronił się rękoma i nogami przed tym kierunkiem - żali się Onyszko.

Zawodnik czuje się oszukany przez agenta, który dał mu słowo, że otrzyma połowę prowizji za podpisanie kontraktu. Pieniedzy nie zobaczył, bo po wybuchu afery z nerkami Kołakowski zwrócił je prezesowi Wojciechowskiemu.

- Niech teraz nikt nie robi z niego honorowego człowieka. Kołakowski doskonale wiedział o moich dolegliwościach. Oczywiście, podobnie jak ja, nie zdawał sobie sprawy z tego, że stan jest tak poważny, ale cieszył się, że z Polonią udało się podpisać kontrakt bez zrobienia mi jakikolwiek badań. Kiedy jednak mój stan zdrowia nagle się pogorszył, umył ręce i przestraszył się, że nie zrobi już z Wojciechowskim żadnego biznesu. Zwrócił mu pieniądze, nie respektując umowy ze mną. Rozdysponował pieniądze, które w całości nie należały do niego. Oszukał mnie - oskarża Onyszko.

Kołakowski odpiera zarzuty: To Onyszko jest winny

- O chorobie Onyszki nie wiedziałem. Tyle było wywiadów z nim, ale o problemach z nerkami nie wspomniał. Dlatego uważam, że zachował się nie w porządku, zataił ten problem. Nie jestem lekarzem, nie prowadzę kliniki, więc trudno, żebym to ja sprawdzał jego stan zdrowia, a Polonia nie chciała robić badań medycznych, nie wiem dlaczego.

Prawda jest taka, że Arek nie doznał kontuzji w czasie gry, po jakimś czasie. On przyszedł do klubu chory. Teraz trzyma się kontraktu, który otrzymał dzięki mojej pracy. Tyle że w normalnych warunkach nie powinien go mieć, więc niech nie robi z siebie pokrzywdzonego. Oddałem Polonii całą prowizję za ten transfer, bo przecież nie będę zarabiał na piłkarzu niezdolnym do gry. Mam poczucie, że Arek się mną posłużył.

Najnowsze