Rekordy życiowe Pistoriusa nie wskazywały, by odegrał znaczącą rolę w MŚ, ale kibice po cichu liczyli na udział reprezentanta RPA w finałowym biegu. 40-tysięczna publiczność na stadionie w koreańskim Daegu przywitała go w poniedziałek największą owacją. Już po starcie było jednak widać, że "Blade Runner" odstaje od konkurencji. Finiszował z czasem 46,19 s, walcząc do końca jedynie o przedostatnią pozycję z Demetriusem Pinderem z Bahamów. To wynik o ponad sekundę gorszy od rekordu życiowego Pistoriusa (45,07).
- Pracowałem bardzo ciężko, by wystąpić w tych zawodach - skomentował biegacz bez nóg, który dostał zgodę na rywalizowanie ze zdrowymi zawodnikami po batalii prawnej. - Jestem zadowolony z tego biegu, choć może nie było tak szybko, jak oczekiwałem. Wrażenia były jednak niezapomniane. Wrócę na bieg sztafetowy - zapowiedział Pistorius, który zostanie dopuszczony do tej konkurencji pod warunkiem startu na pierwszej zmianie.