Choć od wybuchu afery korupcyjnej w polskiej piłce – utożsamianej z Ryszardem F., czyli „Fryzjerem” – minęły już prawie dekady, wciąż odbija się ona czkawką. Ot, choćby ubiegłoroczna wpadka wizerunkowa PZPN-u, czyli obecność skazanego za ustawianie meczów Mirosława Stasiaka w oficjalnej delegacji związkowej na mecz reprezentacji.
Przed rozpowszechnianiem się wspomnianego na wstępie „match-fixingu” od kilkunastu miesięcy przestrzega Rzecznik Dyscyplinarny PZPN, Adam Gilarski. Ponieważ rozgrywki najwyższych lig są dość mocno monitorowane (m.in. dzięki bezpośrednim relacjom telewizyjnym i internetowym), zjawisko przeniosło się na niższe szczeble.
Nie tylko w Polsce zresztą. Podobne wydarzenia miały też miejsce w czeskiej trzeciej lidze. Tamtejszym działaczom udało się dopaść jedną z osób zaangażowanych w ten proceder. Jak informuje serwis „idnes.cz”, Komisja Etyki czeskiego związku piłkarskiego wydała właśnie werdykt w sprawie Michala Hladika.
24-letniemu zawodnikowi z drużyny Frydlant nad Ostravici za wywieranie – bądź próbę wywierania – wpływu na przebieg i wynik trzech spotkań (jednego ligowego i dwóch pucharowych). „To był najpoważniejszy przypadek ustawiania wyników zawodów sportowych trakcie naszej działalności” – napisali członkowie wspomnianej komisji w oświadczeniu opublikowanym na związkowej stronie.
W tym kontekście nie mogą dziwić drakońskie kary dla Hladika. Nałożono nań 15-letnią (!) dyskwalifikację i potężną grzywnę. Zapłacić musi do kasy związku okrągły milion koron czeskich, czyli równowartość ok. 40 tys. euro (180 tys. zł)!