- Podnoszenie ciężarów to ciężka praca. W czasie treningu muszę słyszeć głośną muzykę, najlepiej podkręconą na maksa. To daje kopa - zdradza Szymon Kołecki (27 l.), który w niedzielę o 13 powalczy w Pekinie o złoto.
Trening ciężarowców wygląda tak: sztanga idzie w górę, potem z hukiem potwornie ciężkie żelastwo leci w dół. Trening z Kołeckim różni się tym, że to wszystko odbywa się przy głośnej muzyce. I to tak głośnej, że aż uszy bolą!
Trener się wkurza na bluzgi
- Jak rozkręci swoje głośniki, to ledwie słychać upadającą sztangę. Żartujemy sobie, że to DJ Szymek - śmieje się Zygmunt Smalcerz (67 l.), trener reprezentacji sztangistów.
Szymon przychodzi na trening z odtwarzaczem MP3, do którego podłącza komplet głośników: kilka małych i dwa duże. - Po igrzyskach chyba zainwestuję w jeszcze większe - mówi. - Dużo lepiej mi się dźwiga przy głośnej muzyce, najlepiej rytmicznej.
W zestawie Szymona trudno szukać jakiegoś porządku. - Czego tu nie ma! Jest polski rock, ballady, pop, hip-hop, po prostu wszystko, od Stachursky'ego po Wzgórze Ya-Pa 3 - wylicza mistrz Europy. - Trener nawet lubi, jak coś puszczam. Tylko trochę się wkurza, jak są kawałki z przeklinaniem. Wtedy rzucam sztangę i lecę przyciszyć - dodaje ze śmiechem nasz faworyt do złotego medalu w wadze 94 kg.
Liczy się tylko złoto
Ostatnio przyciszania było sporo, bo Szymon puszczał płytę, którą dał mu Grzegorz Kleszcz, nasz olimpijczyk w kategorii +105 kg.
- Oj, tam było sporo bluzgania - śmieje się Grzegorz.
Oby bluzgania ze złości nie było w niedzielę, po zawodach. O 13 polskiego czasu Szymon Kołecki stanie na pomoście w Pekinie. Cel?
- Tylko złoto, nic innego mnie nie interesuje. Dla mnie drugi to pierwszy z przegranych - mówi wprost DJ Szymek, który zna już smak wicemistrzostwa olimpijskiego. Jako 19-latek stanął na drugim stopniu podium w Sydney .- Szymek to twardziel i prawdziwy walczak - podkreśla trener Smalcerz. - Choćby ziemia się trzęsła i żaby z nieba leciały, on będzie walczył do upadłego o zwycięstwo.