To zdjęcie przez wiele lat wisiało w pokoju Carlosa, który z roweru zsiadał właściwie tylko wtedy, gdy był w szkole albo spał. Z chłopca wyrósł świetny "góral", dla którego wspinaczki po stromiznach szos były radością i pasją. Niezbyt wysoki (170 cm) i szczupły (60 kg) śmigał po zboczach jak kozica.
Carlos Sastre Candil zawodowym kolarzem został w roku 1998, ale przez wiele lat nie występował w peletonie w głównych rolach. "Góral" miał swoją słabość, którą była jazda na czas. Dlatego szefowie "stajni" kolarskich obsadzali go jako asystenta liderów w etapach, podczas których zanosiło się na wspinaczkę. Carlos pracował dla Tylera Hamiltona, potem holował Ivana Basso. W Tour de France wygrał tylko jeden 13.etap w roku 2003 z metą na Plateau de Bonascre.
- Ty nigdy nic wielkiego nie wygrasz, bo na czas jeździsz marnie - powtarzali mu "fachowcy" aż do roku 2008. Podczas przedostatniego etapu tegorocznego Touru broniący zółtej koszulki, którą wywalczył na L'Alpe d'Huez, Carlos Sastre w wielkim stylu pojechał w 53-kilometrowej czasówce. Nie dogonił go specjalista od samotnej jazdy Australijczyk Cadel Evans, nie dał rady Austriak Bernhard Kohl, ani Rosjanin Denis Mienszow.
Po 25 latach mały chłopiec z La Baracco zrealizował wielkie marzenie, wygrał największy i najtrudniejszy z kolarskich wyścigów swiata - Tour de France.