Edin Dżeko, który właśnie podpisał dwuletni (wart 4,2 mln dolarów) kontrakt z Fenerbahce, odmówił wyjazdu na towarzyski turniej, który w lipcu rozegrany ma być w Sankt Petersburgu. Podobne stanowisko – jak informuje turecki serwis Fotospor – zajęli także inni obcokrajowcy w szeregach tureckiego zespołu. Klubowe władze – ale także kibice – nie widzą jednak niczego złego w fakcie sportowych kontaktów z krajem-agresorem.
Ze skandalem na trybunach w Stambule mieliśmy już do czynienia w lipcowych kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Fani tureckiego klubu w trakcie meczu z Dynamem Kijów wielokrotnie skandowali nazwisko rosyjskiego dyktatora i zbrodniarza wojennego, Władimira Putina. Prezes ekipy ze Stambułu, Ali Koc, skomentował jednak to zachowanie krótko i skandalicznie: „Przecież nie zakleimy im ust. Nie będziemy przepraszać Ukrainy”. UEFA uznała tymczasem, że 50 tys. franków szwajcarskich będzie wystarczającą karą za zachowanie widzów.
Od tamtej pory działacze „Fener” są konsekwentni w swych poglądach. W marcu zaprosili Zenit Sankt Petersburg na towarzyskie spotkanie do Stambułu (2:2), łamiąc wspomnianą na wstępie zasadę izolowania rosyjskich sportowców. Teraz zaś – mimo rosyjskich bomb spadających na ukraińskie miasta – też nie widzą niczego złego w wyprawie nad Newę.
Wręcz przeciwnie; jak informuje Fotospor – są zdeterminowani, by ich zespół do Sankt Petersburga pojechał i udział w turnieju wziął. „Jedziemy do Rosji. W tej chwili nie ma powodu, aby działać inaczej” – rosyjskie media cytują słowa jednego z przedstawicieli władz klubu ze Stambułu, Selahattina Baki.