Pudzian: Jak trafię, to zabiję!

2009-02-28 9:00

- Nie jestem nowicjuszem. Potrafię przyłożyć, ale to chyba normalne, że każdej mojej walce w MMA będzie towarzyszył strach. Bo tylko oszołom niczego się nie boi - mówi Mariusz Pudzianowski (32 l.), który rozpoczął przygotowania do walk w formule MMA.

"Dominator" zdradził niedawno, że zamierza zostać zawodnikiem Mieszanych Sztuk Walki. I nie traci czasu. Wylewa litry potu na sali treningowej. Uczy się MMA trzy razy w tygodniu. Zaczyna od standardowego treningu, o 6.30 rano.

- Na początek pół godziny biegu. Później rozciąganie, skakanka i treningi z instruktorem. Ćwiczę przede wszystkim ręce. No i walkę w parterze. Bo z kopniakami nie mam żadnych problemów. Przecież sztuki walki trenuję od dziesiątego roku życia - opowiada "Super Expressowi" Pudzianowski.

Dużo dają "Pudzianowi" treningi z tarczą, którą trzyma... ważący około 70 kilogramów instruktor.

- A ciosy zadaje człowiek, który waży 140 kilogramów. Jest różnica? Mój instruktor to dobry zawodnik. Ale ani myślę mierzyć się z nim w ringu. Dam wam przykład: jeśli do walki ze mną wystartuje ważący 70 kilogramów mistrz świata, to jak go trafię, to zmiotę z ringu. Przecież czasem jednym dobrym ciosem można zabić - tłumaczy "Dominator".

Pudzianowski długo jednak będzie musiał czekać na pierwszą walkę w formule MMA. Jak twierdzi, by dobrze przygotować się do walki na ringu, musi ostro trenować przez co najmniej rok.

- Teraz zawodowcy mieliby nade mną przewagę techniczną i kondycyjną, i chyba by mnie porządnie zlali - uważa Pudzianowski. - Przede wszystkim muszę zbić wagę do 125 kilogramów. A tak poza tym chcę również udanie skończyć sezon w zawodach siłaczy. Dziś powalczę o zwycięstwo w Pojedynku Gigantów w Łodzi. Tanio skóry nie sprzedam, zarówno w zawodach siłaczy, jak i później na ringu MMA - obiecuje.

Decyzja Pudzianowskiego o startach w formule MMA zszokowała jego rodzinę. Niemal wszyscy odradzają mu karierę na ringu.

- Pytają: "Mariusz, po co ci to? Masz przecież pieniądze, nazwisko". Ale ja nie pękam. Chcę spróbować czegoś nowego choć wiem, że może być różnie. Być może obiją mi twarz, być może będę tam najgorszy. Oczywiście boję się tego. Tak samo, jak bezradności na starość albo tego, że matka będzie mi musiała kiedyś pieluchy zmieniać. Ale uparciuch ze mnie. Zawsze powtarzam: "Idź na czterech łapach, ale do przodu". Dam radę - zapewnia na koniec Pudzianowski.

Najnowsze