Joanna Jabłczyńska

i

Autor: archiwum se.pl

Joanna Jabłczyńska: Jeżdżę na rowerze z miłości nie dla pieniędzy

2012-05-04 4:00

Na planie filmowym zarabia się zdecydowanie więcej niż w kolarstwie. Ale uprawiam kolarstwo, bo to jest to, co kocham i ta miłość pozostanie aż do śmierci - opowiada nam Joanna Jabłczyńska (27 l.), popularna aktorka i… coraz lepsza zawodniczka zawodowej grupy kolarskiej HP Sferies.

"Super Express": - Czyli jako twarz drużyny HP Sferies kokosów nie zarabiasz?

Joanna Jabłczyńska: - Jestem na miesięcznej pensji, ale nie są to wielkie pieniądze. Dla mnie jest ważne, że pozwalają mi na swobodne uprawianie kolarstwa MTB. A to dyscyplina, która do tanich nie należy. Przed sezonem miałam propozycje z trzech grup, w których mogłam zarobić więcej. Zdecydowałem się na HP Sferies ze względu na kapitalną atmosferę i fakt, że mogę współpracować ze świetnymi zawodnikami i superfachowcem - dyrektorem Piotrem Kosmalą. Oczywiście musiałam dogadać się finansowo, bo przecież reklamuję sponsorów. Ale zapewniam, wynagrodzenie nie było najważniejsze.

- Rywalki nie traktują cię jako "tej Jabłczyńskiej z telewizji", której trzeba dać fory?

- W maratonach jest tak, że startuje się z odpowiednich sektorów. Im lepszy wynik w poprzednim wyścigu, tym wyższy sektor. My, jako zawodowa grupa, często jesteśmy zapraszani do sektora pierwszego. Zazwyczaj z tego miejsca rezygnuję, aby dobrą pozycję wyjściową zajął ktoś, kto ma większe szanse na zwycięstwo. Ale raz zgodziłam się wystartować z tego pola w obecności operatorów kamer i fotoreporterów. Pomyślałam, że moja obecność w pierwszym szeregu przełoży się na większe zainteresowanie dyscypliną. Boże, ile się potem naczytałam na forum, że słaba Jabłczyńska pcha się na afisz, chce się pokazać, wypromować… Od tamtej pory zawsze ustawiam się w dalszych sektorach.

- Spodziewałaś się, że wokół twojego kontraktu z HP Sferies zrobi się taki szum?

- W maratonach jeżdżę od pięciu lat. Początkowo nie chciałam, by mnie ktoś rozpoznał. Jak zobaczyłam kamerę, to przemykałam bokiem. Bałam się, że ktoś mi zarzuci, że ścigam się dla rozgłosu, pieniędzy. Jednak zorientowałam się, że przyciągam ludzi. Jeżdżą ze mną znajomi, nawet obcy ludzie podchodzą i pytają, kiedy i gdzie trenuję. I to jest super. Ja na medale nie liczę, ponieważ mam za dużo innych zajęć i nie mogę poświęcić się tylko treningowi. Dlatego dla mnie najważniejsze jest, że patrząc na mnie, ludzie też chcą jeździć, ruszać się!

- Może przez wspólne treningi chcą cię poderwać…

- Nieważne, jaki jest cel. Grunt, że przyciągam ludzi do sportu. Warunkiem mojego wejścia do HP Sferies było to, że pozostali zawodnicy nie tylko nic na tym nie stracą finansowo, ale zarobią więcej, bo przyciągnę nowych sponsorów.

Najnowsze