- Na tych trasach czuję się jak juniorka - mówi Kowalczyk, choć takie wyznanie w ustach zawodniczki, która w tym sezonie niszczy konkurentki z siłą walca drogowego, zakrawa na kokieterię.
Przeczytaj koniecznie: Tylko w SE.pl rozmowa z Adamem Małyszem prosto z Vancouver
Zbyt łatwe trasy
Inna sprawa, że trasy nie mają ulubionych przez Justynę ciężkich podbiegów, a kanadyjska aura nie jest łaskawa. Jest ciepło albo pada śnieg, albo - w ostatnich dniach to norma w Whistler Olympic Park - leje deszcz. Organizatorzy zapewniają, że matka natura nie storpeduje rywalizacji, ale zawodniczki i ich serwismeni patrzą na to wszystko z wielkim niepokojem. Temperatura na pograniczu zera jest najgorsza, bo najłatwiej o błąd w przygotowaniu nart. Na szczęście, w kroku łyżwowym smarowanie nie ma tak kluczowego znaczenia, jak w klasyku.
- Na pogodę i warunki nie mam żadnego wpływu, chcę robić swoje - ucina te dyskusje Justyna, która w ostatnich dniach przed startem olimpijskim unikała dziennikarzy jak ognia. A gdy już udało się z nią zamienić parę słów, była niezwykle małomówna.
Kowalczyk próbuje walczyć z presją faworytki, nie przyjmując jej po prostu do wiadomości.
- Nabrałam dystansu do całego tego ciśnienia - tłumaczy. - Aż się sobie dziwię. Pewnie to pęknie tuż przed biegiem. Jedno jest pewne: nie pofrunę, nie pobiegnę szybciej, niż potrafię. Chciałabym pobiec jak najlepiej, pokazać wszystko, co umiem - tłumaczy. - Nie mierzy się rekordów życiowych w biegach, ale właśnie na tutejszej trasie chciałabym pobić taki rekord. Co to da, zobaczymy. Doskonale sobie zdaję sprawę ze swoich umiejętności, wiem, na ile mnie tu stać. Cała presja świata tego nie zmieni, po co się więc niepotrzebnie denerwować? Czy jestem najpewniejsza siebie w całej karierze? Właśnie wcale nie, bo dopiero wtedy doszłoby obciążenie i chciałabym nie wiadomo czego - dodaje Kowalczyk.
Małysz kibicem?
Niewykluczone, że na trybunach będzie ją dopingował inny wielki polski sportowiec. Wicemistrz olimpijski z normalnej skoczni Adam Małysz (33 l.) zapowiedział, że jeśli tylko mu czas pozwoli, wpadnie na zawody z udziałem Justyny i Tomasza Sikory.
- Ostatnio często mi grywali hymn narodowy, głupio byłoby, gdyby nagle przestali - kończy nasza mistrzyni.