- Los podkłada mi nogę, ale mu nie ulegam - zapewnia mistrzyni świata w kolarstwie górskim.
Problemy ze zdrowiem ułożyły się w pechowe pasmo. - Najpierw był upadek na Teneryfie, po którym mam na udzie okazały krwiak, później kłopoty żołądkowe, przeziębienie i wreszcie naciągnięcie mięśnia czworogłowego - wylicza.
Patrz też: Maja Włoszczowska miała wypadek!
Teraz ćwiczy na zgrupowaniu w ośrodku sportowym w Monachil, poniżej najwyższego szczytu Półwyspu Iberyjskiego - Mulhacen (3478 m n.p.m.).
- Mieszkamy na wysokości 2300 m, więc ostrym treningiem można sobie zrobić krzywdę z uwagi na braki tlenowe, po których organizm dłużej się regeneruje. Jeździmy więc trenować niżej - opowiada.
Przeczytaj koniecznie: Schalke - Inter. Eto'o wierzy w cud
Wkrótce Włoszczowska jedzie do RPA na zawody Pucharu Świata. - Wystartuję we wszystkich siedmiu wyścigach Pucharu Świata, a także w mistrzostwach Europy i świata, zbierając punkty do olimpijskiej kwalifikacji. Nic nie chcę obiecywać, ale stać mnie na złoto w Londynie - deklaruje Maja.