Największym postaciom sportu wcale to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, wioska, która jest strzeżona lepiej niż niejedna baza wojskowa, zapewnia spokój, bezpieczeństwo i niepowtarzalną atmosferę. Cztery lata temu w Pekinie pobyt w niej chwalili i piłkarz Lionel Messi, i tenisista Rafael Nadal, i gwiazdy NBA występujące w turnieju koszykarskim.
Organizatorzy zrobili wszystko, żeby sportowcy czuli się tu jak w domu. By spało się wygodnie, nie tylko przygotowano łóżka dla zawodników o ponadprzeciętnych wymiarach, ale i skrupulatnie dobierano wyposażenie. Pilnie testowano na przykład materace - wybrano najlepszą z ośmiu wersji. Dbano nawet o takie szczegóły jak miejsce pod łóżkiem na wsunięcie walizki.
W pokojach będzie telewizor i dostęp do Internetu. Kuchni nie przewidziano, ale w każdej chwili sportowcy mogą skorzystać z gigantycznej stołówki na 5 tysięcy miejsc.
- Najgorsza wioska olimpijska była w Atlancie. Mieszkaliśmy wtedy w dużych budynkach, dwie łazienki przypadały na 15 pokojów. Za to w Pekinie było świetnie, nasze pokoje potem stały się mieszkaniami - opowiada młociarz Szymon Ziółkowski (36 l.), który był już na czterech olimpiadach (w Sydney zdobył złoto). - Wyposażenie za każdym razem było bez fajerwerków, ale pokoje były nowe, estetyczne i zadbane. Ale nie po to jedzie się na olimpiadę, żeby mieszkać w luksusowych hotelach.