- Jest dobrze. Już mnie nie boli. Od dziesięciu dni mogę normalnie rzucać - mówił "Super Expressowi" Małachowski przed odlotem do Londynu. - Ale niestety uciekły mi dwa tygodnie treningu. Jestem silny, ale nie mam dostatecznej prędkości w obrocie, a to oznacza problem z techniką.
"SE": - Trener Witold Suski podważał nawet sensowność twojego występu w igrzyskach...
Piotr Małachowski: - Ale nie było takiej możliwości. Wystartowałbym, nawet gdyby oberwało mi rękę.
- Nie miałeś chwil zwątpienia?
- Miałem, ale doktor Robert Śmigielski zapewniał, że trzeba czekać i że będzie dobrze. Gdybym nie pojechał do Londynu, Polska straciłaby medal.
- Na razie medal, i to złoty, zdobył twój przyjaciel Tomasz Majewski. Ale umówiliście się na dublet...
- Jestem szczęśliwy, wniebowzięty i dumny z Tomka i z tego, że go znam. Dla mnie jest wielki. Mam nadzieję, że pójdę w jego ślady.
- Kto będzie najgroźniejszym rywalem?
- Dwukrotny mistrz świata Niemiec Harting, Litwin Alekna, Estończyk Kanter i Irańczyk Hasadi. Ale czuję się mocny, nie boję się nikogo.
- Hartinga chyba nie lubisz?
- Podczas mistrzostw Europy w 2010 r., które wygrałem, nie zachował się jak mężczyzna, nie podał mi ręki. Za bardzo poczuł się najlepszym dyskobolem na świecie. Ale znów rozmawiamy normalnie i nie ma między nami wrogości.