Medal albo życie

2008-07-19 4:10

Operacja ratująca życie czy start olimpijski? Przed takim dylematem stanął amerykański pływak Eric Shanteau (24 l.). Wybrał igrzyska.

Tydzień przed decydującymi eliminacjami kadry USA do Pekinu zawodnik dowiedział się, że ma raka jąder. - To było jak uderzenie jakiejś bomby - zwierza się Shanteau. - Powtarzałem sobie: to nie może być prawda!

Lekarze stwierdzili, że Eric może brać udział w kwalifikacjach amerykańskich pływaków. Shanteau zapewnił sobie miejsce w olimpijskiej drużynie w konkurencji żabkarzy na 200 m, finiszując na drugim miejscu za faworytem Brendanem Hansenem.

- Gdybym się nie zakwalifikował, decyzja byłaby prosta: operacja - tłumaczy pływak.

Lekarze nie protestowali, gdy Shanteau zapowiedział, że chce startować w Pekinie. Niektórzy specjaliści ostrzegają jednak, że stopień zaawansowania choroby można sprawdzić dopiero przy operacji lub po biopsji.

- Każdy przypadek raka dobrze jest wykryć i leczyć jak najwcześniej - komentuje dr Brett Baker, urolog z kliniki w Austin. - Zawsze istnieje ryzyko, że choroba zacznie się rozwijać. Nie uważam jednak Erica za szaleńca, najważniejsze, żeby był szczęśliwy.

Shanteau postanowił kontrolować krew raz w tygodniu, a co 14 dni robić tomografię komputerową. - Jeśli coś wyjdzie nie tak, będzie to bariera, której nie przeskoczę - przyznaje żabkarz, którego historia przypomina przypadek Lance'a Armstronga. Słynny kolarz stoczył zwycięską walkę z tą samą chorobą. Potem nie tylko wrócił do sportu, ale 7 razy z rzędu wygrał morderczy wyścig Tour de France.

- Tak bardzo chciałem płynąć w Pekinie - przyznaje Shanteau. - Wiem, czym ryzykuję, ale leczenie zostawiam na czas po igrzyskach.

Najnowsze