Jerzy Owsiak narzeka na podwyższone normy bezpieczeństwa wobec jego muzycznego festiwalu w Kostrzyniu, bo to generuje koszty. Pan "róbta co chceta" nie ma racji, twierdząc, że władze upatrzyły sobie tylko jego. Wiedzą coś o tym prezesi klubów piłkarskich, którym groźny wojewoda z policjantem co drugi mecz uznają za imprezę podwyższonego ryzyka. Owsiakowe koszta nijak się mają do kwot wydawanych przez organizatorów imprez sportowych. Te urzędnicze rygory są typową dupokrytką, papierologią służącą do zrzucania roboty na innych.
Tuż po Lewandowskim bohaterem sportowych mediów jest VAR, postać o stu twarzach, w Polsce uosabiana przez sędziów Marciniaka i Gila. Analiza boiskowych sytuacji na wideo musi być dokonywana przez żywego człowieka, stąd kontrowersje i dyskusje. W szachach nie kręci nas mecz robotów, wolimy zmagania ludzi, z ich błędami i emocjami. Między bajki włóżmy tezę o całkowitym wyeliminowaniu sędziowskich pomyłek. Podobnie jak to, że Lewandowski wykorzysta każdą okazję strzelecką. Dzięki Bogu.
Budzący wielkie emocje premier Węgier Viktor Orban dokonał cudu, pływackie mistrzostwa świata w Budapeszcie przebijają rozmachem i nowoczesnością wszystkie poprzednie. Bajkowe obiekty w najpiękniejszych miejscach miasta robią wrażenie. Orban przypomina prezydenta Gdyni Wojciecha Szczurka, choć jest z innej politycznej bajki. Obaj są wizjonerami, kochają sport i swoje małe Ojczyzny. Gdynia-Węgry dwa bratanki!