Michał Listkiewicz: Po Dniu Kobiet

2012-03-20 3:00

Świąteczne bąbelki w Święto Kobiet uderzyły niektórym białogłowom... do głowy. Profesorki celebrytki z Manify oznajmiły, że turniej piłkarski EURO 2012 to dla Polski niemal trzecia wojna światowa. Ich ideowa towarzyszka, słynna reżyser Agnieszka Holland, nazwała "wydmuszką" film, który zdobył Oscara.

Pani ministra Mucha też dorzuciła do pieca, oznajmiając, iż otwarcie zawodu trenera jest potrzebne, bo to rodzice powinni decydować, kto trenuje ich dziecko. Znajomość fizjologii, anatomii, biomechaniki? Po co te wykładane na uczelniach bzdury? Wystarczy, że przystojny osiłek spodoba się mamusi i wytrenuje jej milusińskiego na nowego Gołotę. Ukoronowaniem serialu idiotyzmów był komentarz Agnieszki Radwańskiej po druzgocącej porażce z Azarenką: "Ona psuje tenis". Mniemam, że chwilowa niedyspozycja intelektualna sławnych pań minie z nadejściem wiosny.

Po otwarciu Teatru Wielkiego w Warszawie przez pewien czas wypełniały go wycieczki z PGR-ów. Zmuszeni do obcowania z wysoką kulturą kołchoźnicy zdejmowali buty i pili bimber z piersiówek. Z czasem problem zniknął, piękne otoczenie i wybitni artyści wpłynęli na zmianę obyczajów. Odwrotnie na pięknym stadionie Legii: im dłużej, tym więcej chamstwa. Aż się człowiekowi pepsi-colę pić odechciewa.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze