Sukcesy polskich lekkoatletów to miód na serce prezesa PZLA Henryka Olszewskiego. Niedawno wmanewrowano go w konflikt z teamem Anity Włodarczyk, ale inne gwiazdy rzutni, skoczni i bieżni dały odetchnąć prezesowi, który bardziej jest wybitnym trenerem niż urzędnikiem. Konflikty wewnątrz sportowego środowiska nie są nikomu potrzebne, jedynym rywalem do pokonania powinien być ten na boisku. Niestety, donosy i anonimy napływające szerokim strumieniem do Ministerstwa Sportu przypominają nam, że to Polska właśnie. Na miejscu ministra Bańki ustawiłbym na znanym z aresztowania jednego z jego poprzedników dziedzińcu wielki kosz na śmieci/donosy.
Arkadiusz Milik wrócił do żywych! Gol Polaka!
Bezsensowny spór toczy też piłkarska Ekstraklasa z PZPN. Obie strony są niezbędne dla dobrego funkcjonowania dyscypliny, dlatego zatrute strzały wysyłane w kierunku "przeciwnego" obozu lądują w stopie strzelca. To ciągłe przypominanie "gdyby nie Lewandowski...".
Nie da się sprawdzić, ile punktów miałaby nasza reprezentacja bez "Lewego". Może mniej, a może tyle samo? Walenie tą teorią w Bońkowy PZPN jest infantylne i niepotrzebne. Na szczęście jest niegroźne, w przeciwieństwie do grubiańskich nawoływań dziennikarza Lisa i aktora Poniedziałka. Chcą wrzeszczeć na ulicy - ich prawo. Ale nazywanie bydłem, ciemną masą tych, którzy nie podzielają ich poglądów, to marsz o kilka mostów za daleko.