RPA 2010: Bezpieczeństwem nikt się nie przejmuje

2010-06-17 8:05

Afrykańska organizacja, a właściwie brak organizacji tych mistrzostw szokuje na każdym kroku. Powszechny bałagan, koszmarne problemy z dojazdem na stadiony, a do tego nikt nie zawraca sobie głowy względami bezpieczeństwa.

Przed mundialem arabscy terroryści straszyli zamachami. Nie wywołuję wilka z lasu, ale gdyby ktoś chciał przeprowadzić zamach, to przyszłoby mu to z przerażającą łatwością. Bramki prześwietlające są, ale ochroniarze - jeśli akurat nie strajkują - praktycznie z nich nie korzystają. Wszystko w torbach dzwoni, ale nikt nie zadaje sobie trudu, żeby do nich zajrzeć. Każdy może wnieść na stadion wszystko, jak choćby laser, którym nieodpowiedzialni kibice świecili Messiemu w oczy.

Na stadionach można kupić piwo... w szklanych butelkach. Ludzie chodzą po trybunach ze szkłem, często pijani, w czym prym wiodą Holendrzy, którzy doprawiają się nie tylko alkoholem. Kibiców z Europy jest zresztą mało. Nie pomogły akcje promocyjne, jak ta w Danii, gdzie fanom dokładano do biletów darmowe kamizelki kuloodporne w narodowych barwach.

Europejscy kibice przestali się bronić przed wuwuzelami. Ulegli afrykańskiej modzie, wiedząc, że to jedyny sposób, żeby nie dać się zatrąbić miejscowym. Na straganach można kupić "zestaw europejski", czyli trąbki w narodowych barwach każdej reprezentacji w zestawie z... korkami do uszu. Fani z Europy wkładają je, po czym trąbią jak oszalali.

Statystyki morderstw i napadów są tutaj zatrważające, dlatego organizatorzy radzą, żeby poruszać się w grupach, samochodami i tylko na wyznaczonych trasach. Mieszkamy w pensjonacie, który przypomina oblężoną twierdzę. Żeby poczuć się bezpieczniej, zaciągamy z każdej strony grube kraty. Czy to pomoże? Zobaczymy.

Mundial od strony sportowej też rozczarowuje, wszędzie słychać narzekania na poziom meczów. Tym jednak bym się nie przejmował. Za nami dopiero pierwsza seria spotkań, w której zespoły powoli wchodziły w rytm, oszczędzając siły i starając się przede wszystkim nie popełnić kosztownych błędów. Teraz jednak skończą się kalkulacje, a zacznie walka o życie. Bo jak mówi Włodek Lubański, przegrani zaczną wyciągać walizki z szaf.

Najlepiej spisali się na razie Niemcy, nie zachwycili stawiani w roli faworyta nr 1 Brazylijczycy. Dunga, zupełnie inaczej niż jego poprzednicy, skoszarował swoją ekipę, odcinając ją od mediów. Liczni dziennikarze z Brazylii są wściekli i nie szczędzą mu złośliwości. - Jako piłkarz Dunga zdobył złoto i srebro. W kolekcji brakuje mu więc tylko brązu i pewnie tak się skończy - usłyszałem od jednego z nich. Wiadomo, jak trzecie miejsce zostałoby odebrane w "Kraju Kawy"...

Najnowsze