Katastrofa lotnicza w USA. Łyżwiarz "oszukał przeznaczenie"
W nocy ze środy na czwartek (29/30 stycznia) cały świat obiegła informacja o katastrofie lotniczej w USA w pobliżu lotniska im. Ronalda Reagana. Pasażerski samolot linii American Airlines zderzył się z wojskowym śmigłowcem Black Hawk i runął do rzeki Potomak. Na pokładach obu maszyn było 67 osób - 60 pasażerów i czterech członków załogi w samolocie oraz trzech żołnierzy w śmigłowcu. W niezwykle trudnej akcji ratunkowej wzięło udział 300 ratowników, ale wydaje się, że nie udało się ocalić żadnej z ofiar. Oficjalnie potwierdzono już śmierć byłych mistrzów świata w łyżwiarstwie figurowym - Jewgieniji Szyszkowej i Wadima Naumowa.
Ostatnie słowa ofiar katastrofy samolotu. Łyżwiarze z Rosji nie żyją
Na pokładzie było zresztą więcej łyżwiarzy. Rosjanie mieszkający od 20 lat w Stanach Zjednoczonych byli trenerami w bostońskim klubie łyżwiarskim, z którego udali się na zawody w mieście Wichita w stanie Kansas. Razem z nimi powinien podróżować łyżwiarz Jon Maravilla, ale w locie powrotnym nie został wpuszczony na pokład.
- Pracownik odprawy powiedział mi, że mój pies jest za duży, żeby go zabrać na pokład, mimo że był to nasz lot powrotny. Postanowiliśmy więc pojechać samochodem. Czuję się oszołomiony. To wszystko to szaleństwo. Znam kilku łyżwiarzy, trenerów i rodziny, które były na pokładzie. Nie chcę wymieniać nazwisk, ale w samolocie było około 14 łyżwiarzy, nie licząc ich rodziców i kilku trenerów. To taka tragedia - opowiadał oszołomiony 19-latek rosyjskiej agencji RIA Nowosti.
Podobnego szczęścia nie mieli inni pasażerowie. Poza Szyszkową i Naumowem potwierdzono śmierć m.in. byłej łyżwiarki, a później trenerki, Inny Woliańskiej. Bostoński klub rosyjskich mistrzów poinformował też o śmierci łyżwiarki Jinny Han i łyżwiarza Spencera Lane'a.
Katastrofa lotnicza w USA. Na pokładzie byli mistrzowie świata i inni sportowcy