Maja Włoszczowska: Myślałam że nie dojadę

2010-09-06 7:30

Spełniło się moje marzenie. Jestem mistrzynią świata! - cieszy się Maja Włoszczowska (27 l.). W kanadyjskim Mont Sainte Anne polska kolarka górska nie miała sobie równych. Znokautowała konkurentki, wyprzedzając je aż o 48 sekund.

- Dziękuję mojej mamie, po której odziedziczyłam wszystko co dobre. Ta kobieta to ma przeczucie! Przed igrzyskami w Pekinie przewidziała srebro, a teraz zwycięstwo. Chyba zacznę ją pytać o notowania giełdowe - śmieje się Majka.

Dokładnie rok temu poleciała na mistrzostwa świata w Australii jako faworytka. Niestety, koszmarny wypadek na treningu tuż przed startem przekreślił marzenia o złocie. Zamiast na najwyższym stopniu podium Polka wylądowała w szpitalu z opuchniętą i poranioną twarzą.

Przeczytaj koniecznie: Kubica wygrywa w rajdzie

- Szkoda, ale jeszcze zdążę zostać mistrzynią świata. Może za rok... - mówiła wtedy dzielna kolarka.

Na kanadyjskiej trasie prowadziła niemal od początku, mimo że musiała przebijać się z trzeciego szeregu (przez nieobecność na poprzednich MŚ). Na drugim okrążeniu zaatakowała, a potem spokojnie powiększała przewagę. Rywalkom pozostała walka o srebro.

- Jestem ogromnie szczęśliwa. Teraz cały rok będę jeździć w tęczowej koszulce. W naszej dyscyplinie, jeśli jest coś więcej, to tylko złoto olimpijskie - cieszy się Włoszczowska, która na ostatnich igrzyskach wywalczyła srebro.

Miażdżące zwycięstwo nie przyszło jednak tak łatwo, jak się wydawało.

- Bałam się, czy wytrwam - zdradza Majka. - Na ostatnim okrążeniu złapał mnie skurcz i to w chwili, gdy schodziłam ze skały, bo nawet nie próbowałam po niej zjeżdżać, tak tam było ślisko i niebezpiecznie. Bolało strasznie, ale dałam radę dojechać. Moment, gdy mijałam linię mety, zapamiętam do końca życia - cieszy się świeżo upieczona mistrzyni świata.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze