„Na sportowo” Bartk Wasiluk. Musiałem uciekać do szatni

2014-04-08 21:09

Robert Jankowiak tym razem przepytuje „na sportowo” Bartka Wasiluka, który uchodzi za najlepszego sędziego nowojorskich lig Red Box, a zawodowo może poszczycić się 13-letnia pracą w jednej firmie!

– Bartek, zostałeś wygrany zdecydowaną większością głosów najlepszym sędzią obu sezonów lig Red Box w Nowym Jorku. Czy to jest dla ciebie zaskoczenie?
– Na pewno jest mi miło...

– Wybór jest tym bardziej nobilitujący, że zostałeś wybrany przez uczestników, uczestniczących w rozgrywkach piłkarzy.
– No to tym bardziej, bo kto lepiej oceni pracę sędziego niż ci, dla których się sędziuje. Na pewno jest to zaszczyt i uznanie.

– Skąd się wzięło sędziowanie w twoim życiu?
– Tak jak większość studentów, odczuwałem braki finansowe. Miałem wolne tylko weekendy, a ponieważ interesowałem się zawsze piłką nożną, zapisałem się na kursy sędziowskie w Warszawie. Przez całe studia praktycznie sędziowałem w okręgu warszawskim. Zaliczyłem około 150 meczów.

– Pamiętasz jakąś ciekawą historię z czasów twojego sędziowania?
– Pamiętam mecz w miejscowości Żerzeń, gdzie na samym początku podpadłem kibicom dyktując rzut wolny, według nich niesłusznie. No i po meczu trzeba było wykrzesać resztki sił i uciekać do szatni. To było około 15 lat temu.

– A jak długo jesteś w Nowym Jorku ?
– Przybyłem tu 13 lat temu, w Polsce sytuacja dla młodych ludzi była nie za ciekawa. Tutaj wiedziałem, że się zahaczę, że dostanę pracę. To był mój drugi przylot do USA, poprzedzony krótkim przyjazdem, wtedy mój ojciec załatwił mi pracę w firmie, gdzie jestem zatrudniony do dziś.

– Co to za praca?
– Sprzedaję telefony komórkowe.

– Coś więcej?
– Pracuję w firmie Tramp Communications, największej chyba firmie polonijnej zajmującej się tą branżą. Mieści się na Greenpoincie, na skrzyżowaniu Manhattan Ave i BetfordAve.

– Bartek, jesteś bardzo skromny, wiem jednak, że masz bardzo dobry kontakt z klientami, co było widać po twoich rozmowach podczas trwania lig Red Box z uczestnikami.
– To prawda, wśród piłkarzy widziałem dużo moich klientów, którym pomagałem rozwiązywać problemy z telefonami, dobierać odpowiednie taryfy.

– Sam byłem świadkiem twojej wręcz anielskiej cierpliwości w tłumaczeniu klientom rzeczy absurdalnie prostych. A pytania naprawdę były czasem bardzo dziwne...
– Myślę, że mój boss Robert Kaczmarski, który jest bardzo fajnym szefem, jest ze mnie zadowolony.

– Wracając do lig Red Box, jak znalazłeś się w tej społeczności?
– Pewnego dnia przyszedł do mnie Muraś (Rafał Czerniawski), który jest od wielu lat moim klientem, jak zresztą całą rodzina Czerniawskich i zaczął opowiadać o ligach Red Box. Poszedłem zobaczyć jak to wygląda i mi się spodobało. Działo się coś w sposób zorganizowany, coś co nikomu do tej pory się nie udało w sporcie polonijnym. Pewnego dnia dostałem zaproszenie do sędziowania i się zaczęło.

– Dawałeś sobie radę?
– Tak, ale kondycyjnie nie za bardzo wytrzymałem, doznałem kontuzji i miałem przerwę. Sędziowałem między innymi najważniejszy mecz w sezonie letnim City Skyline – Dynasty.

– Co powiesz o tym meczu?
– Bardzo ciekawy, dobra dramaturgia, podkreślam, że gra była czysta, fair play. Dynasty jednak miało mecz pod kontrolą. Ciekawostką był fakt, że na imprezie kończącej sezon letni zawodnik Dynasty (zapomniałem nazwiska) podszedł do mnie i zapytał, czy wszystko w tym meczu było w porządku. Zastanowiło mnie to, ale nie mogłem sobie nic przypomnieć. On wtedy mówi: „sfaulowałem przeciwnika i należała mi się żółta kartka, uciekłem od razu od ciebie bo się bałem, że mnie ukarzesz”. Wtedy sobie przypomniałem, że doszło do incydentu, musiałem zawodnika długo szukać, bo mi się schował, zawołałem, podszedł, ale ponieważ gra była fair, dałem tylko ostrzeżenie słowne. Pochylił głowę, przeprosił i na tej imprezie mówi do mnie: „Jezu jak ja się cieszyłem, że tylko na tym się skończyło”.

– Czyli udało się stworzyć spektakle, w którym zawodnicy chcieli grać tylko w piłkę, skupiając się na meczu, nie szukając innych wrażeń. Bartek, miejmy nadzieję, że uda nam się na wiosnę załatwić boiska w tygodniu, w godzinach wieczornych, aby ligę Red Box kontynuować. Na koniec pytanie - najlepszy zawodnik?
– Najbardziej mi się podobał zawodnik z HiddenTalents, Damian Bziukiewicz: myślący, potrafiący odebrać, przetrzymać piłkę, grał bardzo inteligentnie, świetne asysty. Ten zawodnik to żywe srebro, ciężko natomiast wyobrazić go sobie w drużynie Dynasty, gdzie cała ekipa była zorganizowana, każdy wiedział, co ma robić na boisku, po prostu maszyna do wygrywania.

– Najbardziej wartościowa drużyna, najlepsza ?
Dopóki HiddenTalents się nie rozsypało, robiło na mnie najlepsze wrażenie. Chylę czoła przed Dynasty, która potrafiła z niemiecką precyzją zdobyć każdy wynik. Widać solidne przygotowanie, doświadczenie, umiejętności nabyte w klubach polskich. Młodzież wychowana w klubach czy szkółkach amerykańskich musi się jeszcze dużo uczyć.

Rozmawiał: Robert Jankowiak, opr agra foto: arch.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze