Do trzeciego miejsca zabrakło 0,9 punktu, czyli pół metra. Zapewne "Orzeł z Wisły" nadrobiłby tę nikłą stratę, gdyby odbyła się druga seria. Jednakże wiatr wiejący od soboty z dużą siłą ucichł tylko na tyle, aby można było przeprowadzić serię próbną i jedną konkursową.
- W serii próbnej i pierwszej konkursowej oddałem dwa fajne skoki - powiedział po konkursie sportowiec roku 2007. - To nie był jeszcze jakiś superbłysk, ale ważne jest co innego: wreszcie powoli przestaję za dużo myśleć przy skakaniu. Zaczynam pewne rzeczy robić automatycznie - cieszy się nasz mistrz.
Wydali 400 tysięcy więcej
- Pewnie, że każdy chciałby wskoczyć na podium, zwłaszcza w Zakopanem. Ale nie czuję zawodu, bo przecież moje skoki ostatnio były słabe. Teraz są lepsze. Mam nadzieję, że jeszcze bardziej będą szły w górę - mówi "Orzeł z Wisły". Opłaciło się przełożenie konkursu z soboty na nadzielę, chociaż kosztowało organizatorów nie mniej niż 400 tysięcy złotych. Najdrożej (minimum 200 tys. zł) kosztował dodatkowy dzień pracy ochrony, policji i służb miejskich. Dzienna pula nagród dla skoczków to 70 tys. franków (pow. 150 tys. zł). Do tego zakwaterowanie i wyżywienie ok. 200 osób i bilety lotnicze dla kilkudziesięciu uczestników Pucharu, którzy nie zdołali sami zmienić daty rezerwacji lotów. Opłaciło się także dlatego, że TVP zapłaciła za prawo transmisji dwóch konkursów, a nie jednego.
Norweg Anders Bardal, który ma już 25 lat, po raz pierwszy w karierze triumfował w Pucharze Świata. Niektórzy obserwatorzy twierdzili, że korzystny wiatr pomógł mu polecieć 137 m.
- Ale same warunki nie wystarczą. Trzeba jeszcze umieć skakać - stwierdził triumfator w stylu, jakiego używa Wojciech Fortuna, gdy zarzucają mu, że podmuch wiatru dał mu olimpijskie złoto 1972.
I miał rację, bo tak jemu, jak i innym najlepszym towarzyszył podobny, boczny wiatr.
Forma została w Morskim Oku
W Zakopanem formę zaczął odnajdywać Adam Małysz, nie zgubił jej lider Pucharu, Austriak Thomas Morgenstern (21 l.), ale... rozstał się z nią znakomity Janne Ahonen (31 l.), który zajął miejsca dopiero 13. i 16. Część tego "rozstania z formą" miała chyba miejsce podczas gorączki sobotniej nocy w dyskotece "Morskie Oko". Fiński as był ciężko trafiony po silnym piwnym ciosie. Podobnie jak zawodnicy rosyjscy, z których nazajutrz tylko jeden trafił do finałowej serii.
Warto wiedzieć, że spośród naszych skoczków w "Morskim Oku" pojawił się tylko jeden, i to taki, który nie przeszedł sobotnich kwalifikacji - Robert Mateja.
Zapomnieć o błędach
Adam Małysz awansował z 12. na 11. miejsce w klasyfikacji generalnej. Do kolejnych konkursów nadal będzie musiał się kwalifikować. Ale to dopiero za dwa tygodnie, bo na najbliższe zawody w Sapporo nasz mistrz nie leci.
Teraz będę miał tydzień spokojnego treningu. To czas na powrót do dobrej formy, na wyeliminowanie błędów. - Czwarte miejsce w Zakopanem bardzo mi pomogło w odzyskaniu wiary we własne siły. Zresztą, gdybym nie wierzył, to nie byłoby po co wychodzić na skocznię - zadeklarował Małysz.