„Super Express”: - Który ze skoków był trudniejszy?
Leszek Blanik: - Nie chcę porównywać, bo jako sportowiec skakałem dla siebie, a jako prezes działać będę dla innych. Przyznaję, że już w czasie czynnej kariery mój trener Andriej Lewit mówił, że trzeba „zdobyć” PZG, żeby coś zmienić w funkcjonowaniu polskiej gimnastyki. A mówił to w czasach, gdy wiele rzeczy przeszkadzało wprawdzie w pracy, ale jednak były finanse na szkolenie i na starty. Potem popsuło się i było znacznie gorzej. A w ostatnich latach nie ma nawet minimum tego, co trzeba.
- Gdy zakończył pan karierę sportowca, powstała „dziura” w sukcesach polskiej gimnastyki…
- Ale z perspektywy chodu sportowego widać, że będziemy mieli szanse i na olimpijskie starty i na medale, jeżeli będziemy dbać o młodych zawodników. Po Robercie Korzeniowskim złoty medal zdobył Dawid Tomala. A my nie jesteśmy ulepieni z innej gliny.
- Próbował pan naprawiać sytuację jako trener kadry…
- To było w latach 2016-2019. Przerwałem, gdy zabrakło środków na szkolenie zawodników, na wyjazdy na zgrupowania i zawody, na opiekę medyczną. Popsuł się przepływ informacji pomiędzy biurem PZG a ośrodkami szkolenia. I jeszcze związek stracił zaufanie resortu sportu.
- To jak wygląda teraz roczny budżet PZG?
- Oceniam dotację od ministerstwa na około trzy miliony złotych. Było dobrze, gdyby było dwa razy tyle. Ale nie możemy ograniczać się do dotacji. Trzeba szukać sponsorów. Nie jesteśmy najbardziej popularną dyscypliną w wyczynie, ale pod względem powszechności uprawiania gimnastyki jesteśmy wysoko.
- Kandydował pan z własnej inicjatywy czy za czyjąś namową?
- To taka suma przemyśleń i własnych i innych osób. Miałem własne ambicje, ale kandydowałem głównie po to, by uporządkować działania w polskiej gimnastyce.
- Czy będzie pan otrzymywał wynagrodzenie za pracę prezesa?
- Nie spodziewam się wynagrodzenia. Funkcja prezesa PZG jest społeczna. Mam z czego żyć. Zamierzam funkcjonować u siebie w Gdańsku. Nie przeniosę się na stałe do Warszawy, chociaż w pierwszych miesiącach działalności będę tam bywał częściej.
* Leszek Blanik jest jednym z sześciorga wybitnych sportowców, którzy w ostatnich tygodniach objęli stery polskich związków sportowych. Prezesami zostali także byli mistrzowie olimpijscy: Otylia Jędrzejczak (pływanie), Janusz Peciak (pięciobój nowoczesny) i Adam Korol (wioślarstwo), brązowy medalista olimpijski Grzegorz Kotowicz (kajakarstwo) i wicemistrz świata Sebastian Świderski (siatkówka).
24/09/2021 DCH Otylia Jędrzejczak kandyduje na prezesa pływackiej centrali Nie chce rewolucji https://sport.se.pl/pozostale/otylia-jedrzejczak-kandyduje-na-prezesa-plywackiej-centrali-nie-chce-rewolucji-aa-Z7s5-3Ak5-WL7N.html?preview=TuAipeniU83WVkNrh/ZoKrZQVpwKDiWCCcnhTmBcBNM%3D