Mistrzyni olimpijska z 2004 r. nadal ubiega się o prawo startu w igrzyskach. Druga szansa staje przed nią dzisiaj - popłynie na 100 m motylkowym. Gdyby znów się nie udało, teoretycznie można wykorzystać to, że "Oti" wywalczyła miejsce w sztafecie olimpijskiej 4x200 m kraulem, i przy tej okazji dać jej możliwość startu indywidualnego.
Albo też w myśl taryfy ulgowej i "za zasługi" uznać, że minimum uzyskała w marcu (2.07,92), chociaż tamte zawody nie były uznawane za kwalifikacyjne.
- Wierzę, że pojadę do Londynu. Czuję, że to może być mój rok. Cały czas jestem młoda, piękna i szybka - starała się żartować "Oti" w rozmowie z dziennikarzami po finale 200 m motylkiem.
Była uśmiechnięta, ale nie potrafiła powstrzymać łez. - Tak już mam, że płaczę, oglądając komedie romantyczne i horrory albo nawet widząc ludzi idących za rękę. Tak samo jest, gdy czuję rozgoryczenie - tłumaczyła.
- Planowaliśmy z trenerem lepszy wynik, bo na treningu pływałam dużo lepiej. Ale zawody jeszcze trwają. Wiem, że dobrze przepracowałam okres przygotowań i że stać mnie na minimum.