- Przyszłyśmy tutaj, bo jest blisko. Przed startem nie wychodzimy do miasta, żeby się nie męczyć - wyjaśnia Otylia, która chyba nie jest wielką miłośniczką zakupów. W sklepie spędziła raptem kilkanaście minut. Kupowała tylko olimpijskie pamiątki: koszulki, ręczniki, czapeczki. Przez kilka chwil przyglądała się pięknemu pióru do pisania, ale ostatecznie oddała je sprzedawczyni. W sumie zapłaciła 2500 yuanów (około 900 złotych).
W wyprawie do sklepu Otylii towarzyszyła Beata Mieńkowska. Niewiele osób zna naszą pływaczkę tak dobrze, jak psycholog reprezentacji. Pani Beata jest powiernikiem i pocieszycielem Oti w trudnych chwilach.
- Nie rozmawiajmy o medalach Otylki, o powtórce z Aten - prosi. - Jeśli ona wyjdzie z wody z poczuciem, że zrobiła wszystko, co było możliwe, to będzie dobrze. A jestem pewna, że wyjdzie z takim odczuciem, bo jest niezwykle waleczna - podkreśla.
Sama Otylia również sprawia wrażenie pewnej siebie. Cieszy przede wszystkim jej świetny humor.
- Nie mam żadnych powodów do narzekania. Atmosfera w wiosce olimpijskiej jest miła. My, wszystkie pływaczki, mieszkamy razem, mamy pięć pokoi - opowiada. - Warunki są idealne. Zarówno jeśli chodzi o mieszkanie, jak i jedzenie. Każdy może wybrać w restauracji to, co mu odpowiada - podkreśla. - Dlatego naprawdę nie ma powodu, by przejmować się moją wagą - powtarza swoje zapewnienie Otylia, która może się pochwalić wyjątkowo smukłą sylwetką. - Niższa waga wcale nie oznacza mniejszej siły - kończy z uśmiechem.