Dorota Hałatek ma dopiero 21 lat, a ma za sobą już ogrom doświadczenia w polskiej lidze. Już jako 13-latka(!) rozpoczęła grę w seniorskim zespole Polonii Tychy w III lidze. W 2017 roku przeniosła się do Czarnych Sosnowiec, z którymi zdobyła mistrzostwo Polski i dopiero tego lata zdecydowała się na kolejny ruch w swojej karierze i dołączyła do Górnika Łęczna. Fani mogą kojarzyć także Dorotę Hałatek z występu w Turbokozaku, w którym bardzo dobrze sobie poradziła. Niewiele brakowało jednak, a tak młoda zawodniczka już zakończyłaby karierę i nie chodziło o aspekt sportowy czy zdrowotny. Powodem był stalker, który zgotował Hałatek prawdziwe piekło.
Stalker nękał Dorotę Hałatek i jej rodzinę. Teraz wyszedł na wolność
Sprawa Doroty Hałatek została szerzej opisana w programie „Interwencja”. Zawodniczka opowiedziała w nim o tym, jak zachowanie stalkera było coraz bardziej uciążliwe. – Bałam się, widziałam, jak szybko jego działalność się rozszerza. To nie jest tylko pisanie komentarzy jednej, drugiej, trzeciej osobie, którą znam. Przechodził już na moją rodzinę, na mojego tatę, na mojego dziadka, brata. Wszystkich, którzy mają to samo nazwisko co ja. Znajdował ich i pisał do nich. Bałam się po prostu o moją rodzinę – powiedziała wprost Hałatek.
Problem polegał nie tylko na tym, że Aleksander P. pisał liczne komentarze zawodniczce, ale wiele osób co chwila pisało do Hałatek, że też są przez niego zaczepiane. – Nie radziłam sobie z tym problemem, mnie to przytłaczało po prostu. Bo nie dość, że on codziennie mnie zasypywał ilością tych komentarzy, to wszystkie osoby z zewnątrz komunikowały mi: znowu coś napisał, jakby co, to masz screeny, bo znowu mi wczoraj napisał komentarz – opowiada zawodniczka.
Okazało się, że piłkarka chciała nawet zakończyć karierę, ale współpraca z psychologiem pomogła jej stanąć na nogi i kontynuować grę. Aleksander P. w końcu został złapany (atakował również studentów UŚ w Tychach i inne piłkarki Czarnych Sosnowiec) i skazany na rok pozbawienia wolności. Po jego wyjściu na wolność piłkarki z Sosnowca znów znalazły się na celowniku stalkera, choć Aleksander P. zaprzecza, że to był on. Co ciekawe, jak przekazują reporterzy „Interwencji”, mężczyzna opuścił zakład karny mimo negatywnej opinii dyrektora i miał unikać chodzenia na terapię.