Choć w obu zespołach nie brakuje kontuzji, to sztaby medyczne pracują pełną parą i prawdopodobnie wszyscy gracze będą do dyspozycji. Czesi tradycyjnie najbardziej liczą na Tomasa Rosickiego, a u nas, jak zawsze, prym powinno wieść trio z Dortmundu. W pierwszym meczu trafił Lewandowski, w drugim Błaszczykowski, więc może pora na Piszczka?
Choć tak naprawdę to, kto strzeli gola, jest sprawą drugorzędną. Byle Polska miała o tę jedną bramkę więcej na koniec. Liczymy więc na formację ofensywną, ale i na bramkarza, bo na pewno Czesi kilka razy zaatakują. Z ostatnich doniesień wynika, że naszej świątyni będzie strzegł jednak Przemysław Tytoń. Wierzymy, że da radę, z przodu nasi "coś" strzelą i kraj będzie mógł zacząć świętowanie awansu.
Pieniądze w tym wszystkim nie są najważniejsze, ale warto przypomnieć, że za wyjście z grupy nasi piłkarze mają obiecane 2 miliony euro do podziału (plus milion za samą wygraną). Do tej pory za dwa remisy biało-czerwoni zarobili w sumie milion euro.